Niedługo po przeczytaniu "Kato-taty" zabrałam się za dalszy ciąg losów Halszki.
Tutaj autorka opisuje swoje życie w małżeństwie, opiekę nad dziećmi, relacje z apodyktyczną teściową, poglądy na temat religii katolickiej.
Jak przebiegało dalsze życie pani Opfer oraz czy zdobyła się na odwagę by spotkać się po latach z przyjaciółką Tamarą? O tym i o wielu innych sytuacjach można dowiedzieć się właśnie z "Monidła (...)".
Książkę tą czyta się równie szybko jak "Kato-tatę". Jest utrzymana w podobnym, nieraz szokującym, klimacie.
Szybko, pod warunkiem, że czytelnicy, którzy są już po lekturze pierwszej części przebrną przez pierwsze pięćdziesiąt kilka stron. Dlaczego? Otóż autorka przez te pierwsze rozdziały zamiast pisać o dalszych losach przywołuje sporo faktów opisanych już w "Kato-tacie". Większość z tych fragmentów jest przytoczona "toczka w toczkę". Dlatego nie mogłam się oprzeć wrażeniu pt.: "ale to już było".
I kiedy już miałam zacząć omijać te fragmenty, zauważyłam, że jednak autorka wplotła pomiędzy nimi kilka akapitów dotyczących tych "dalszych losów".
Cóż, nie pozostaje nic innego jak cierpliwie przeczekać przez ten dość długi wstęp. Aczkolwiek osoby, które nie przeczytały "Kato-taty" spokojnie mogą potraktować "Monidło (...)" jako książkę od której można zacząć przygodę z losami autorki. Wtedy "Kato-tata" jest dobrą lekturą uzupełniającą... Szkoda, że nie wied...