Podejmuje wątek otwarcia granic zamkniętej przed światem, surowej i nietolerancyjnej obyczajowo Japonii na Zachód w połowie XIX w. Co nie znaczy, że barwnie przedstawia ten historyczny moment, a jedynie nawiązuje przez historię dziewczyny, która staje sie marionetką w rękach możnych dla zaskarbienia sobie dobrego "układu". Nawet opis życia Okichi jako konkubiny Amerykanina jest pobieżnie przedstawiony.
Autorka za to skupia się na przeżywanych emocjach głównych bohaterów, tego jak zostali potraktowani przez rządzących oraz współbraci niedoli, czyli mieszkańców okolicy, prostych ludzi głęboko wpisanych w korzenie kulturowe. Uboga to treść jak na książkę o znamionach biograficznych.
To co rzuca się w oczy to dwa poziomy w przedstawieniu tej historii. Na początku skupianie się na faktach mających zapewne miejsce: przybycie floty amerykańskiej, porozumienie zawarte z Shogun'em, "podarowanie" pięknej Okichi amerykańskiemu konsulowi, pogardy względem tej, która "oddała się" diabłu z Zachodu, mentalności tych ludzi. A z drugiej strony snucie opowieści bardziej osadzonej na micie o miłości rozdzielonych kochanków. Trochę jako europejska wiekopomna para - Tristan i Izolda. I tutaj jest tragizm i wzruszenie.
To czego mnie brakuje to bardziej rozbudowanej formy oczywiście, bo ciężko by to nazwać powieścią (160stron!) Tematyka wypadków z tego okresu już mi znana ale bardziej z filmów niż literatury japońskiej. Zatem przystępując do lektury wiedziałam jaki będzie finał opowieści. Ostatecznie dotyczy postaci, która zapisała sie w historii Japonii. Inna sprawa, że rodacy przez kolejne lata nie potrafili docenić roli jaką odegrała, była wyklęta z ich społeczności. Nie mniej jednak dziś w muzeum Shimoda można oglądać pamiątki po Okichi, zachowany został również bar, który prowadziła, jej imieniem nazwano zatokę, ku jej pamięci odbywa się festiwal. To jasno pokazuje jakim kultem otoczono jej legendę.