fragment: Cała trójka w samochodzie. Słychać pierwsze warknięcie silnika, zaczyna pracować nie wyłączona poprzedniego dnia wycieraczka, wieje z nastawionych na maksimum wywiewów powietrza, zaczyna grać radio, jakaś bzdurna muzyka, bez krzty uczucia czy sensu. Moja, 224 tego na dole, dłoń wystawia palec i naciska jeden z wielu przycisków, muzyka milknie, pojawia się głos męski, poważny, czyta wiadomości. My nie lubimy gadania, niech leci muzyka, przynajmniej można pośpiewać, nie jesteś tu sam. Żona naciska inny przycisk, wraca durna muzyka. Wy też nie jesteście sami, trzeba posłuchać wiadomości, zobaczyć co się dzieje na świecie, zamachy są, bomby wybuchają, pogodę podadzą, powiedzą co na drogach, może korki jakieś, a nie te durne piosenki, pedalskie zespoliki, co to nawet głosów nie mają, tylko piszczą i jęczą, o, ten jak jęczy, jezu, jakby go żyletką krajał, daj spokój. Przyciskam przycisk. Wraca głos męski, głęboki. Mamo, weź daj co było, rano jest, niech muzyka leci, albo sidi włącz, to wszyscy lubią. Żona przełącza, znowu ta jej muzyka. Ale nie o ósmej rano, dziecko, lepiej dowiedz się czegoś ciekawego, tu mówią same ciekawe rzeczy, a nie grają jakieś durne piosenki. Ja prowadzę, i ja słucham, teraz będzie muzyka, ty prowdzisz z powrotem. A wzieliście ten list, nie, trza zawracać. A gdzie ja teraz zawrócę, jutro się zaniesie. Jutro nie można, pani w szkole kazała na dzisiaj. Weź i zawracaj na tym podwórku. Tam nie wolno wjeżdżać, prywatny teren mają. Nie marudź, jedź, przecież nie wjeżdżasz im do sypialni, uważaj, walniesz w bramę i będziesz na nogach tydzień chodziła. Zamknij się, bo nie mogę się skoncentrować. Mamo, ja wyskoczę, daj klucze, tato. Tylko pozamykaj dobrze. Ile razy mówiłam, żeby klucz dziecku dorobić duży już jest, trzeba mu zaufać. Jutro dorobię. Nie dorobisz, zapomnisz. Może 225 nie, czasem nie zapominam. Przestań, i tak zapomnisz. Pozamykałeś dobrze, to wsiadaj, już jesteśmy spóźnieni, ja do roboty nie zdążę. E tam, kto ci co powie, oni się nie przejmują. Ale ja się przejmuję. Ocho, już się korek zrobił. Nie dawaj chociaż tak głośno, boże, jak słyszę ten głos to mi się rzygać chce, jakby mu kto jaja urwał, i to w radiu puszczają. Cicho, dziecko słucha. Ja już nie jestem dziecko, mam trzynaście lat, sam mam jaja, nawet zarośnięte. Przestań tu kląć, co ty, w szkole nie jesteś, my z matką nie klniemy, skąd ci się to wzięło. Nie klniecie, co ty gadasz stary, klniesz gorzej niż moje koleżki, mama też nie lepsza, wczoraj mówiła, że chuj ją strzela, jak zaczynasz marudzić. Weź nie podjeżdżaj tak blisko, wjedziesz mu w dupę i zabulisz, ile razy ci trza mówić, weź skup się jakoś, nie patrzysz w ogóle na lusterka, one nie są dla ozdoby, jak możesz wiedzieć co się dzieje na ulicy. Siedzisz to siedź, ja se poradzę. Jakiej cholery te korki tu są, zawsze zczynają się za mostem. To nie most, to wiadukt jest, byś się zastanowił zanim klapniesz szczęką, nawet jej nie myjesz, szczęke trzeba w wodzie moczyć, a nie szczotką parę razy, nie dziwota, że ci z paszczy podaje. A z twojego paszczura to niby szanel namber fajw, albo rumianek i zielone jabłuszko. Starzy już się robimy, nie będzie pachnieć, a ty za dużo mięsa jesz, do dentysty trzeba zarejstrować, dziecko nie było już pół roku, w jego wieku szybko się psuje. Mnie nic nie boli, nie będę jeszcze szedł. Ojciec też nie chodził, to teraz musi szczękę nosić. Jezu, co ta kretynka robi w tym samochodzie, weź trąbnij, niech się poruszy. 226 Skąd wiesz, że to baba, może nie baba. To kretynka jakaś, chłop by już jechał. Tato ma rację, to babsztyl jakiś stary, w ogóle nie umie jeździć. Zaraz się ruszy, te głupki światła tam postawili, i to teraz, jak największy ruch, co za idioci. No to teraz jedź szybciej, szlag mnie tu już trafia. Uspokój się, albo wyłaź i idź pieszo, ja nie pofrunę, nie prześcignę ich przecież. Kierunkowskaz włącz, ile razy ci mam przypominać. Przecież nie skręcam jeszcze. Ale zaraz będziesz, migacz nie włącza się przy skręcaniu, tylko przed, jaki ciul cię uczył jeździć, zabrałbym mu prawko na dwa lata. Ty byś wszystkim wszystko pozabierał, jakiś durny jesteś. Jak ktoś nie umie robić, co do niego należy, to niech idzie deszcz odgarniać. Śnieg się odgarnia. Śniegu by nie umieli odgarniać, jak nie umią roboty robić, to by za trudne było. A ty przestań stukać tą nogą, co sikać ci się chce. W szkole się wysikasz. Nie chce mi się sikać, nudno. To se bajkę opowiedz w myślach, o czerwonym kapturku. Ale ty durnoty gadasz, odczep się od dziecka. O, znowu bez migacza, kiedyś zabiorą ci prawo jazdy, ja bym ci zabrał. Ty nie zapomnij ziemniaków obrać, my będziemy o czwartej, to niech będzie gotowe, siedzisz w domu, to rób coś. Ja zawsze coś robię, nie zaczynaj swojej durnej gadki. Tato przecież pracuje w domu teraz, przez komputer. Przez komputer to on tam gołe baby ogląda. Ale ty pieprzysz, do dziecka takie głupoty. Idź do normalnej roboty, jak ja. Nie będę pracował z durniami, na chleb ci nie brakuje, ani na ciuchy, czepiasz się bez powodu.