Autorka podąża tropem Mariana Pankowskiego piszącego historię Auschwitz postrzeganą jako "irracjonalne jasełka", prywatną, nieoficjalną, obsceniczną, skupioną na cielesnym detalu, głodną zmysłowych doświadczeń, pamiętaną przez dźwięki, smaki, zapachy. Tytuł książki jest zaczerpnięty z dramatu Chrabąszcze. "Niech się pan nie wyteatrza!" - mówi Dziennikarz, reprezentujący oficjalną wersję pamięci zbiorowej, do pojawiającej się znikąd zjawy Andrzeja, emanacji przeszłości, wnoszącej na scenę całą ambiwalencję i skomplikowanie naszej historii. Wszystko, co w niej uwiera, rodzi dyskomfort, co w owej oficjalnej narracji się nie mieści, co próbujemy stłumić, zatuszować, wymazać. Ale teatr - zdaje się mówić Pankowski - z jego wywrotowym potencjałem, zapomnieć nam nie pozwoli. Oficjalny rytuał upamiętnienia zmieni w groteskowy karnawał. Wyzwoli to, co stłumione. W imię Nocy i Mowy. W imię ciała i śmiechu, historii i pamięci pisanych małymi literami.