Fragment: 2. TUŁACZKA. Szła, nie wiedząc dokąd i po co. Wszędzie, byle nie do domu! Bo czyż domem można było nazwać ten bezduszny pokoik w pensjonacie, tę obcą, jak wszyscy i wszystko dokoła — izdebkę... Pędzący przez plac Teatralny automobil omal na nią nie najechał. W innych okolicznościach doznałaby uczucia ulgi, że oto uniknęła niebezpieczeństwa. W danej chwili było jej wszystko jedno. Nie obchodziło ją o nic, nie wiedziała nawet dokąd idzie. Dopiero jasne światła na skrzyżowaniu ulic wyrwały ją z odrętwienia. To róg Miodowej i Senatorskiej. Kilku elegancko ubranych mężczyzn utkwiło w niej badawcze spojrzenie... Stało się to tak nagle, że trzeba było kilku sekund, ażeby się zorientowała w sytuacji. Fala wspomnień napłynęła do mózgu.