Znalazłam sobie nowego ulubionego rysownika, ot tak, buszując sobie po regałach z komiksami w gdańskiej mediatece. Wzięłam od razu kilka jego tytułów, a jako pierwsze zaczęłam w domu pochłaniać 𝘕𝘰𝘬𝘵𝘶𝘳𝘯𝘰.
Nie dość, że Sandoval tworzy piękne ilustracje, to niesamowicie czaruje klimatem. W opowieści jest dużo mroku i brutalności, ale pojawia się również muzyka, przyjaźń i relacje romantyczne.
Niektórzy w opiniach w internecie twierdzą, że dialogi kuleją, a każdy kolejny komiks jest właściwie o tym samym. Co do drugiego zarzutu – okaże się z czasem. A dialogi? Nie raziły mnie zbytnio, ale może to dlatego, że jeśli akcja idzie naprzód, a obrazki zachwycają, nie przywiązuję do nich w komiksach tak wielkiej wagi (za to wybitnie pięknie sentencje zauważam, np. rozkminy dr Manhattana w 𝘚𝘵𝘳𝘢𝘻̇𝘯𝘪𝘬𝘢𝘤𝘩).
Okazało się, że to cieniutka pierwsza część, która urywa się oczywiście cliffhangerem, a druga jest dostępna tylko w ramach pełnego, grubego, wydania komiksu, niemal nigdzie nie do wypożyczenia.
Z pomocą przyszedł mi mężuś swoim prezentem świątecznym dla mnie 💖🧑🎤. Będę czytać w nadchodzącym roku!
W domu mam jeszcze trzy inne komiksy Sandovala z biblioteki (jeden z nich, 𝘞ą𝘻̇ 𝘸𝘰𝘥𝘯𝘺, w trakcie czytania). Cieszę się bardzo z tego znaleziska, bo marzyło mi się w tym roku znaleźć jakąś nową świetną powieść graficzną, którą będę mogła zaliczyć do zbioru ulubieńców. Udało się. I cudownie!