Czy ja Wam muszę mówić jak uwielbiam motyw “age gap’ w książkach, a dodatkowo jeżeli to jest tak świetnie napisane? Czasami czytając takie historie totalnie po nich odpływam, bo z tymi książkami idzie mocne przesłanie i tutaj nie chodzi o bogatych tatuśków, serio. Jestem fanką T.L. Swan i jej seria o braciach Miles mnie zachwyciła, jednak Masters wszedł na inny poziom wielbienia autorki za takie historie!
Tytułowy, Julian Masters, stracił żonę w wypadku samochodowym, który potrzebuje niani do swoich dzieci. Brielle Johnson jest kłamczuchą, a to dlatego, że z dziećmi nie ma nic wspólnego, jednak to jej nie odstrasza kiedy przyjeżdża do Anglii by zacząć pracę u starszego od siebie Mastersa. Bree jest inna, a co za tym idzie przyciąga do siebie każdego swoją energią, mnie też do siebie przekonała. Jej upartość, niekonwencjonalne metody i zrozumienie chwyciły mnie za serce. Julian mnie okropnie denerwował, jego niezdecydowanie i klapki na oczach sprawiły, że prawie rzuciłam czytnikiem, jednak później zmienił się co bardzo, ale to bardzo mi się podobało!
Fabuła był spójna, nie ciągnęło mi się, a że to grubasek, bo ma ponad pięćset stron to nie lada wyczyn! Uwielbiam historie, które wywołują we mnie skrajne emocje, już od samego początku nie mogłam się oderwać i zarwałam nockę dla Mastersa. Sam wątek romansu między nimi dużo dał, bo nie był tak bardzo oczywisty jak myślicie. Połączenie poważnego i wpływowego mężczyzny z lekką i uśmiechniętą Bree to coś niesamowitego! Czytałam z zapartym tchem, bo czekam na więcej takich książek!
Jeżeli lubicie świetnie wykreowanych bohaterów, akcję, która rozpala do czerwoności i starszych mężczyzn – to ta książka jest dla Was! Polecam.
Dziękuję wydawnictwu za możliwość recenzji tego tytułu.
Moja ocena: 10/10