Zastanawialiście się kiedyś, ilu godzin zamartwiania się i cierpień możnaby uniknąć, gdyby mieć do wszystkiego dużo większy dystans? Przypomnijcie sobie przez chwilę sytuacje z przeszłości, w których inne osoby swoimi słowami sprawiają Wam przykrość. A gdyby to wszystko zupełnie Was nie obchodziło? Czy świat nie byłby piękniejszy?
Mireille Laplanche właśnie taki dystans posiada. Szkolny konkurs na "największego paszteta", organizowany trzeci rok z rzędu, nie robi już na niej takiego wrażenia. Ale na dwóch pozostałych Pasztetach z podium - i owszem.
Dziewczyny odnajdują wspólny cel i wyruszają na rowerową wyprawę, która zupełnie odmienia bieg wydarzeń. A przy okazji sprzedają... paszteciki 🖤.
Ta książka to świetny poprawiacz humoru. Niemal wszystkie dialogi wywołują śmiech lub chociażby parsknięcie. Każda z bohaterek ma swojego bzika, jest sobą, a mimo to potrafią stworzyć zespół, któremu przyświeca wspólna misja. Historie drogi mają w sobie pewien urok - czytając, jesteś i zwykłym czytelnikiem, ale także kibicem, a nawet uczestnikiem wyprawy.
Mój jedyny zarzut to fakt, że dystansowanie się głównej bohaterki powodowało moje zdystansowanie do opisywanych wydarzeń. Ale myślę, że trzeba przymknąć oko na pewne rzeczy i po prostu uznać za przerysowane. No i oczywiście dobrze się bawić.