A jeśli język ptaków jest mową Boga? A jeśli Bóg śpiewa w ptasim języku? Jeśli ptaki, drzewa, mchy, porosty, aksolotle i bolimuszki kleparki nie są wcale stworzeniami bożymi, lecz, jak chciał Spinoza, nieskończonymi atrybutami Nieskończonego? A jeśli wszystko jest Jedno i nie jest ważne jedno pokolenie... Pomysł współwieczności świata i Boga (mundus coaeternus) został sprowokowany przez shellenizowanego żydowskiego intelektualistę Filona w Legum allegori; skoro właściwością odwiecznego Boga jest tworzenie, tworzy On odwiecznie. Pogląd ten podjął żydowski „kacerz wyklęty” Majmonides, a doprowadził do zaskakująco finezyjnej konkluzji inny heretyk – Spinoza; Bóg przejawia się światem, świat jest przejawem Boga – substancji o nieskończonej liczbie atrybutów, świergotów i chrząknięć. Tym samym okazuje się, że istnieje tylko jedna substancja – i jest nią Bóg, lub/czyli: świat. W każdym razie, Spinoza zanegował Boga, lub jak wolą inni, za jednym zamachem zanegował cały wszechświat.