A więc trafił go różowy promień wyemitowany lub odbity od srebrnej ryby, czyli wisiorka, ale także chyba na pewno prawdopodobnie nalepki w kolorze czarnym i srebrnym, która zakupiona została krótko przedtem albo trochę potem i nalepiona albo z tyłu albo z przodu, i na skutek tego zapewne nie całkiem niewątpliwie nawiązał kontakt z wyższymi formami świadomości i osiągnął prekognicję, ale zarazem miał schizofrenię, lekki autyzm, chorobę dwubiegunową lub też był to ciąg narkotykowy, choć całkiem możliwe, że chodziło o porwanie przez kosmitów, FBI, CIA lub wpływ tachionów, lub po prostu świr, i nie do końca jest jasne, czy niekoniecznie napisane listy do służb specjalnych wyrzucane do śmieci zamiast skrzynki pocztowej dotarły do adresatów, którzy być może byli ruską lub meksykańską mafią lub KGB, zresztą grunt że kobiety go kochały czyli nienawidziły.
Powyższe zdanie w doskonały sposób odzwierciedla logiczność i spójność tej biografii Dicka.