Czuję narastającą w sobie siłę. Wyszłam z raka duszy. Co za ulga! Nie neguję dotychczasowej twórczości. Jest piękna, tylko smutna. Jest w niej dużo zdrowych i pozytywnych myśli. Wracają dobre wspomnienia. To czego tak zawsze brakowało. Radość istnienia już powróciła. Boska moc też się przydaje. „W poszukiwaniu ducha” uśmierciłam Basię – narkomankę. Zrobiłam to instynktownie. Teraz wiem, że szłam prosto do celu. Nie cierpię psychicznie. Mam zdrowy mózg, zdrowiejącą duszę. Koniec ze szpitalnymi zmorami, niewolą...