Na pierwsze spotkanie z piórem Jodi Picoult wybrałam powieść "Pół życia". Zainteresowała mnie krótka notka na okładce i postanowiłam wreszcie sięgnąć po książkę autorki, o której tak wiele słyszałam i czytałam.
Historia Luke'a Warrena i jego rodziny naprawdę może zaintrygować czytelnika. Mężczyzna, który przez całe swoje życie przebywa na pograniczu świata ludzi i świata zwierząt i jest w stanie poświęcić się bezgranicznie swojej pasji badacza zachowań wilków, żyje w zagrodzie razem z tymi zwierzętami, pragnie zasymilować się z watahą i stać się członkiem ich rodziny, w ciągu jednej krótkiej chwili ulega wypadkowi samochodowemu. Doznaje ciężkich obrażeń nie ze strony drapieżnych zwierząt, które niejednokrotnie miały okazję odebrać mu życie, ale... o ironio... z powodu zderzenia drogowego z dużym jeleniem.
Mężczyzna przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej opieki, jego życie wisi na włosku, lekarze sztucznie podtrzymują go przy życiu i nie dają żadnych szans na poprawę jego stanu. Do szpitala trafia również siedemnastoletnia córka Luke'a - Cara, która jechała razem z ojcem, ale na szczęście doznała znacznie lżejszych obrażeń.
Na wieść o tragedii do New Hampshire wraca syn Luke'a - Edward, który przed sześciu laty po kłótni z ojcem bez słowa opuścił rodzinny dom i wyjechał do dalekiej Tajlandii. Od tamtej pory nie utrzymywał kontaktów z rodziną, nie licząc kilku telefonów do matki, żeby wiedziała, że jej syn żyje i ma się dobrze.
Dzieci Luke'a stają przed wielka odpowiedzialnością i niezwykle trudnym wyborem - czy pozwolić ojcu odejść i przekazać jego narządy do transplantacji, czy sztucznie utrzymywać go przy życiu w hospicjum bez szans na jakąkolwiek poprawę. A czego życzyłby sobie sam ojciec?
Przyznaję, że temat powieści bardzo mnie zainteresował. Z ogromną przyjemnością czytałam opowieść Luke'a o jego życiu, pracy i tak wielkiej pasji. Fascynujące były również mistrzowskie wręcz opisy zachowań wilczej watahy, hierarchii w stadzie oraz dwuletniej wędrówki z dzikimi wilkami, które zaakceptowały człowieka jako członka swojej grupy. Z drugiej strony byłam mocno zaskoczona tym, jak wiele Luke poświęcił dla swoich badań - rodzinę, żonę, dzieci, które miały do niego żal, o to że nie ma dla nich czasu. Rozumiałam rozterki byłej żony, która po wyjeździe syna wniosła sprawę o rozwód, złość i żal syna, o to co wydarzyło się przed laty, oraz bezwarunkową miłość córki do ojca, którego podziwiała i kochała ponad wszystko.
Przykro tylko, że tak ogromna pasja i miłość do zwierząt w konsekwencji zniszczyła rodzinę, wywoływała nieporozumienia, doprowadziła do kłamstw, rozwodu i skłócenia. Czy nad szpitalnym łóżkiem Luke'a jego rodzina dojdzie do porozumienia?
Pomimo ogromnej szczerości i wrażliwości bijącej z kart powieści oraz tych wszystkich głębokich przeżyć i emocji czegoś mi jednak zabrakło w relacji brat-siostra. Tak jakby ta płaszczyzna była trochę za mało wiarygodna. Dlatego pozostaje pewien niedosyt, ale może to ja oczekiwałam zbyt wiele...
Jeśli interesuje Was dzika przyroda i zwyczaje zwierząt, albo intrygują trudne relacje rodzinne, bądź też lubicie towarzyszyć bohaterom w podejmowaniu niezwykle trudnych decyzji to z pewnością będziecie usatysfakcjonowani lekturą tej powieści. Polecam ją szczególnie tym osobom, które nie sięgnęli jeszcze po powieści Jodi Picoult, bo jej wierni czytelnicy na pewno historię Luke'a Warrena już znają.