W poprzedniej powieści Jodi było o słoniach („Już czas”), przyszła pora na wilki.
W komentarzu autorka zdradza, że wiedza o tych zwierzętach i w ogóle inspiracja tematem pojawiła się po lekturze książki „Żyjący z wilkami”. Przeczytałam więc i ja. Opowieść - wspomnienie człowieka, który miał wystarczająco dużo samozaparcia i odwagi, by dołączyć do tych dzikich zwierząt i przez rok żyć jako pełnoprawny członek stada. Niewiarygodna historia!
Luke - bohater „Pół życia”, zawodowo badacz przyrody, prywatnie mąż i ojciec, robi to samo. Wilki go przyjmują, a autorka nie szczędzi czytelnikowi opisów życia wilków i tego co musi uczynić człowiek, by uznały go z swego. Szalenie ciekawe to fragmenty.
Gdy po udanej eskapadzie Luke wraca do domu - nic nie jest takie samo. Rodzina musi się zmierzyć z powracającym na jej łono tatą.
Sprawa komplikuje się bardziej, gdy autorka dokłada, jak to ona, trudną sytuację wymagającą podejmowania niejednoznacznych etycznie decyzji. I zaczyna się: nie wiem z kim trzymać, kogo poprzeć, każdy ma swoje racje, a wyrok w sądowym procesie jest dyskusyjny i w niczym nie pomaga.
Jest się nad czym zastanawiać, nie tylko w kontekście tej powieści, ale i w życiu. Główne dylematy dotyczą tym razem eutanazji oraz nieokiełznanej pasji, która miast dawać radość - może niszczyć życie.
To nie jest jakaś tam obyczajówka, tylko książka, która edukuje, poszerza horyzonty, daje do myślenia i przede wszystkim wzbudza emocje.