Opinia na temat książki Próby żywiołów

The Prison Healer skusiło mnie najpierw okładką, później dodatkowo po części opisem. Po części, bo zazwyczaj staram się ich nie czytać, czasem spojrzę pobieżnie albo przeczytam początek.

Tak naprawdę, moja opinia mogłaby być bardzo krótka.
To po prostu taka książka, kiedy po zakończeniu, po pierwsze masz nadzieję, że na kolejną część nie będzie trzeba długo czekać, a po drugie sprawdzasz co jeszcze wyszło spod pióra autorki, bo chcesz przeczytać więcej. Przynajmniej tak jest ze mną :)

To było naprawdę bardzo dobre!
Całość akcji rozgrywa się w owianym złą sławą więzieniu. Więzieniu, w którym mało komu udaje się przeżyć dłuższy czas. W którym nierzadko o życiu decydują strażnicy, bo...tak. Bo mogą, bo nikt ich szczególnie nie kontroluje.

Kiva jest jednym z wyjątków. 10 lat. Już 10 lat żyje w Zalindovie. Przecież to siedemnastolatka! Jak, dlaczego w wieku lat 7 znalazła się w takim miejscu?
Nie była jedynym dzieckiem i od początku mocno mnie to zastanawiało.

Czytając, ani na chwilę nie straciłam zainteresowania, z ciekawością poznawałam więzienną codzienność, życie Kivy jako uzdrowicielki, odpychanie od siebie innych. Pojawienie się Jarena i te małe zmiany. Zmiany w Kivie, kiedy Jaren tak uparcie próbował się z nią zaprzyjaźnić.
Nienachalny i całkiem uroczy wątek romantyczny, który jednocześnie stanowił tło do tej więziennej walki, o życie swoje i innych.
Głównym wątkiem wciąż pozostawała praca Kivy i... Próba przetrwania, cztery zadania związane z czterema żywiołami. Próba, z której wcześniej czy później nikt nie wychodzi żywy...

Czytałam tak sobie (nie)spokojnie, aż tu... bang! Że coo? I znów!
No nie powiem, autorka umie w plot twisty!

Polecam mocno!