Króciutka lektura - ponoć omawiana w szkołach, ale nie kojarzę. Całkiem przyjemne losy Bursztyńcia, który robi największy bigos na podwórze. Mamy zderzenie charakterów. Kury uciekają w popłochu, do gospody trafia panicz. Pies-arystokrata. Wyniosły i wyraźnie czujący się, jakby postradał rozumy. Ale to pani domu, nasza gosposia, pani Katarzyna rządzi oraz dba o pokarm dla pupilków, lub gani za niecne zachowania, jak kradzież kotletów! Z życia wzięte - psy rozrabiają, kogut się wścieka, że panuje harmider w jego otoczeniu. Nieoczekiwani goście dodają pikanterii sytuacji. Nic, co by mogło zaskoczyć, lub jestem za stary na takie opowieści, gdzie otrzymujemy pokaz ze zwierzęcej natury, która zachowuje się niemądrze. Puc najrozsądniejszy z ekipy, ale jemu również powinęła się noga. Gdybym był młodszy - może miałbym większą zabawę. Dla starszych zbyt dziecinne i bez puenty.