… Z brzóz opadały żółte, suche blaszki i przez gałęzie widać było coś tak przezroczystego i tak mocno niebieskiego, że można to nazwać tylko niebem listopada. Słychać było stamtąd lecące na zachód ptaki.
W dzień gadatliwe gęsi. W nocy grające żurawie.
– A parasole? – dopytywał się Pudel.
– Czy nigdy nie odlatują?
Hilary odpowiadał sumiennie, jak przystało na przedwojenny parasol
w najlepszym gatunku:
– Parasole nie są przelotne. Sprowadzają się raz na zawsze do swoich gniazd.
Po raz pierwszy powiedział „do swoich gniazd”, zamiast „do cudzych kątów”.
– A gdzie twoje gniazdo, Hilary? – zaszczekał Pudel…
W dzień gadatliwe gęsi. W nocy grające żurawie.
– A parasole? – dopytywał się Pudel.
– Czy nigdy nie odlatują?
Hilary odpowiadał sumiennie, jak przystało na przedwojenny parasol
w najlepszym gatunku:
– Parasole nie są przelotne. Sprowadzają się raz na zawsze do swoich gniazd.
Po raz pierwszy powiedział „do swoich gniazd”, zamiast „do cudzych kątów”.
– A gdzie twoje gniazdo, Hilary? – zaszczekał Pudel…