Historia Hermana ( on jest narratorem tej opowieści) fabrykanta czekoladek, szaleńca przekonanego o swym geniuszu. W swym szaleństwie popełnia morderstwo, według niego doskonałe i dokonane z pobudek artystycznych. Herman w swoim mniemaniu tworzy „genialne dzieło sztuki”. Czy jego „arcydzieło” zostanie docenione?
Jest to kapitalny żart i zabawa literacka, ten napuszony styl, narcystyczny bohater i nawet sam tytuł. Jak sam pisze we wstępie do wydania amerykańskiego, że jest to niezła komedia. Porusza problem odwieczny, że nie istnieje zbrodnia doskonała i tylko szaleniec może w to wierzyć. Dla mnie Hermann jest alter ego Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary". Przez całą powieść autor nawiązuje i przeciwstawia te dwie postacie.
Ktoś czytający wcześniej popodkreślał zdania: ""Kradzież to największy hołd, jaki złożyć można danej rzeczy.", "komunizm naprawdę stworzył piękny kwadratowy świat jednakowych osiłków", " muszą we mnie być niesamowite zasoby kosmatości". Autor cały czas prowokuje czytelnika i się z nim bawi. Świetna lektura.