Wielu ludzi budzi w nas strach, dopóki ich bliżej nie poznamy.*
Nie jest nam dane przewidzieć, jakie będzie nasze życie. Nie my decydujemy o tym, w jakiej rodzinie będziemy i jakich ludzi spotkamy na swojej drodze. Możemy mieć szczęście i dostać to, co najlepsze, ale czasem trafia się też zła karta, która sprawia, że los nas doświadcza, odbiera zaufanie oraz uczy ostrożności. I to niestety zbyt dużej, odbierającej szansę na to, czego pragniemy w głębi serca.
Medredith “Merrie” Grayling nie miała łatwego życia jako dziecko. Jej ojciec nie był kochającym tatą i nie dbał o dobro swoich córek. Znęcał się nad nimi i planował wykorzystać do własnych celów. Mogłoby się wydawać, że w momencie jego śmierci kobiety zaznają już spokoju, ale to nie jest takie proste, bo ktoś, komu naraził się ich ojciec, wynajął płatnego mordercę, by ten je zabił. Z pomocą Merrie przychodzi Randall, który oferuje jej schronienie na ranczu jego brata – Rena Coltera, który zgodził się na to dość niechętnie. Ranczer ma złe doświadczenia z kobietami, przez co jest oschły i zamknięty w sobie. Pomimo swojej zgody obecność Medredith w jego azylu nie jest mu na rękę i nie jest dla niej zbyt miły, podejrzewa ją o udawanie niewinnej i skromnej. Jest pewny, że pragnie zdobyć bogatego męża i nie podejrzewa nawet, jak bardzo się myli.
Swego czasu bardzo często sięgałam po książki Diany Palmer i się wręcz w nich zaczytywałam. Teraz nadal zdarza mi się wracać do tych ulubionych i sięgać po nowe. Dlatego też chętnie zabrałam się za Serce jak głaz. Czy było warto?
Całość na:
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2019/03/08/serce-jak-glaz-diana-palmer/