"Siła natury" to książka, na którą czekałam z niecierpliwością od momentu jak tylko skończyłam czytać "Suszę". Tym razem powieść jest ciut inna, bo i tematyka powieści jest inna. Tym razem nie czujemy doskwierającego upału, szuszy, braku wody, a doświadczamy potęgi buszu i tego, co za jego sprawą wypływa na powierzchnię.
Jako że ostatnio oglądałam serial "Wolf Creek" bardzo łatwo było mi wczuć się w australijski klimat i wyobrazić sobie miejsce akcji, nastroje i dzikość buszu. Autorka zabrała nas na wycieczkę do jednego z najbardziej osamotnionych, wyludnionych miejsc na świecie abyśmy razem z bohaterkami maszerowały przez australijski busz i byli świadkami tego, jak pod wpływem znalezienia się w nietypowych warunkach, z daleka od cywilizacji na wierzch wychodzi prawdziwa natura każdego z nas.
Może nie jest to jakiś mistrzowski kryminał/thriller ale czytało mi się go bardzo przyjemnie, książkę połknęłam praktycznie w jeden dzień. I chociaż spodziewałam się czegoś bardziej ekscytującego, większego napięcia, bardziej dosadnie odmalowanej potęgi buszu to powieści z czystym sumieniem mogę dać ocenę 7/10. Jane Harper posiada bardzo przyjemny styl, snuje swoje opowieści lekko, w jej książkach nie wieje nudą. I chociaż "Susza" podobała mi się o wiele bardziej, ta pozycja również powędruje na półkę razem z książkami dobrymi, przyzwoitymi, pozwalającymi dobrze się zrelaksować. :)