Przekleństwem autora bestsellera jest to, że każda inna jego powieść porównywana jest z dziełem sztandarowym i nieodmiennie okazuje się gorsza. Tak jest i tym razem, bo „Sześć grobów do Monachium” i „Ojciec chrzestny” to dwa zupełnie różne poziomy, dwie klasy pisarstwa, które rozdziela przepaść.
„Sześć grobów do Monachium” Puzo wydał dwa lata przed „Ojcem chrzestnym” pod pseudonimem Mario Cleri i jest to dość naiwna historia zemsty i miłości, z zakończeniem, które wywołuje chyba tylko obojętne wzruszenie ramion.
Michael Rogan, cudowne dziecko, geniusz matematyczny, specjalista od szyfrów, w czasie wojny współpracuje z francuskim ruchem oporu pomagając w przygotowaniach do inwazji. Aresztowany z powodu własnej nieostrożności zostaje wraz z ciężarną żoną przewieziony do Monachium i w tamtejszym Pałacu Sprawiedliwości szantażowany, torturowany i brutalnie przesłuchiwany. Jego żona w tym czasie traci życie.
Kiedy kapitan Michael Rogan zdradził już wszystkie tajemnice, jeden z oprawców strzela mu w głowę. Mimo to Rogan cudem uchodzi z życiem i po długiej rehabilitacji, ze srebrną płytką uzupełniającą uszkodzoną czaszkę, po dziesięciu latach wraca do Europy, by odnaleźć i zabić sześciu ludzi, którzy znęcali się nad nim w Monachium.