Opinia na temat książki Słodkie kłamstewka

W 1998 ginie młoda kobieta. Ciała nie odnaleziono i nie wiadomo co właściwie się z nią stało. Mała Cat wie, że jej tato skłamał podczas śledztwa mówiąc, że nie znał Maryanne. Od tamtej pory ma bardzo duży problem, żeby mu zaufać. Teraz jest już dorosła i pracuje w policji, a obok pubu jej ojca zostają znalezione zwłoki Alice Lapine. Wspomnienia wracają, czy ojciec ma coś z tym wspólnego, czy obie te sprawy, ta z przeszłości i teraz, są ze sobą powiązane?

Dlaczego zainteresował mnie ta pozycje? Po pierwsze uwielbiam thrillery psychologiczne, a po drugie okładka jest fenomenalna, zarówno jeśli chodzi o kompozycję, jak i użyte barwy. Opis również przykuł moją uwagę. To debiut literacki według mnie udany, ale nie rewelacyjny. I choć wiadomo, że tematem przewodnim jest morderstwo i prowadzone dochodzenie to autorka skupia się również na bardzo trudnej relacji głównej bohaterki z jej ojcem. Nic dziwnego skoro Cat miała mu tak wiele do zarzucenia.
Wszystko rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych i z biegiem stron poznajemy coraz więcej szczegółów, zwłaszcza tej historii sprzed lat, które doprowadzają do strasznego finału. Sama końcówka - choć próbowałam obstawiać kto jest sprawcą, tego się kompletnie nie spodziewałam. I tak jak początkowo trochę trudno było mi się wtopić w opisywane wydarzenia, tak końcówkę pochłonęłam momentalnie.

Główna konkluzja - młode dziewczyny mają czasem strasznie głupie pomysły, przez które muszą później pokutować.