No i trochę się rozczarowałam. To jest Murakami z tym wszystkim, co w nim lubię, więc oczywiście przeczytałam do końca, ale czegoś mi zabrakło. Pierwsza część zapowiadała rozmaite tajemnice - o co chodzi z tym Komandorem, jaki jest przekaz obrazu, czy pan Menshiki coś ukrywa, jaka jest rola dzwonków i tajemniczego dołu w ziemi... No więc ostrzyłam sobie zęby na tom drugi, ale nie dostałam tego, na co liczyłam. Tajemnice w większości nie zostały wyjaśnione, te, które zostały wyjaśnione, okazały się niezbyt fascynujące, a do teraz nie rozumiem, o co chodziło z tymi podwójnymi metaforami, i dlaczego są one niebezpieczne.
Bohater poświęca życie Komandora i naraża siebie, żeby uratować Marie przed niebezpieczeństwem... którego właściwie nie ma. Sugeruje się, że mogło ją spotkać coś groźnego, ale obiektywnie cały czas była bezpieczna. Poza tym, czemu Komandor chwali ją jako dzielną, kiedy po prostu postąpiła niezbyt mądrze?
W powieści powtarzają się motywy, które już znamy z innych książek Murakamiego: zagadkowy dół w ziemi, może wyschnięta studnia, w której bohater doznaje niezwykłych stanów świadomości, nagłe zakończenie związku przez kobietę, tajemnicze zniknięcie, bystra nastolatka, znaczenie muzyki, porzucenie dotąd wykonywanego zawodu, etc. Samo w sobie to nic złego, jednak chwilami trudno nie westchnąć ciężko. Relacja narratora z trzynastolatką niby jest niewinna, ale jednak gdyby się wydało, że potajemnie go odwiedzała, nie uniknąłby nieprzyjemnych podejrzeń. Poza tym, czy naprawdę pan Murakami wierzy, że nastolatki rozmawiają o swoich piersiach z ledwo poznanymi nauczycielami malarstwa? Zresztą te piersi to jakaś obsesja pisarza, równolegle czytam 1Q84 i tam też jest to główny temat konwersacji. Dżizas.
Z innych smaczków: telepatyczne zapłodnienie? Naprawdę?