W polskiej książkosferze wreszcie nadeszła era na urban fantasy. Skąd taki wniosek? Ano stąd, że właśnie skończyłam drugą książkę z gatunku, w ciągu naprawdę krótkiego czasu.
I na ten wniosek mogę zareagować tylko w jeden sposób - nareszcie!
Śmiertelne oczyszczenie nie jest czystym UF, bo science fiction lekko okrasza, wraz z delikatnym klimatem post-apo, tworząc niesamowitą otoczkę dla Columbii z przyszłości.
I tak, jako fanka pewnego pisarskiego małżeństwa, widzę tu pewne analogie i odniesienia do nich, ale co się dziwić, skoro z Autorką powieści dzielimy obsesję na ich punkcie ;)
Agata Polte rzuca nas, w iście andrewsowskim stylu, na głęboką wodę swojego świata.Od razu w sytuację, od razu w akcję, by potem po kawałku i stopniowo ten świat tłumaczyć. Przygodę w Columbii przychodzi nam rozpocząć z Kai, bohaterką, która… Nie do końca wzbudza moją sympatię :D Jasne, początkowo to młodziutka, zagubiona dziewczynka, choć nie taka całkiem niewinna. Jej moc nie należy do tych zagrażających życiu innych, nie bezpośrednio. To początkowo, bo po chwili następuje przewinięcie akcji o pięć lat i dopiero zaczyna się dziać. Choć Kai nadal nie znalazła drogi do mojego serca :D nie jest opryskliwa, chamska, czy jakkolwiek negatywnie przedstawiona, tylko zwyczajnie nam nie po drodze. Ale… wynagradzają mi to Bliźniacy. Dwóch takich co jakby chcieli ukradliby wszystko. I nie wiem czy wolę Oriona czy Erana. Nie każcie wybierać :D
Ogólnie bohaterów jest cała plejada, od nastolatków, po całkiem dojrzałego Lucana, którego swoją drogą, też bardzo lubię ;)
Ale przejdźmy do akcji, bo to jest coś, czego w książce nie brakuje.
Tempo nie zwalnia, napięcie tylko rośnie. Atmosfera zagęszcza się z każdą stroną, a każda odpowiedź rodzi kolejne pytania. I tak aż do finału, który… Zaskakuje.
W ogóle zaskoczeń w “Śmiertelnym oczyszczeniu” nie brak, bo każdy ze Żmijów tajemnice swoje ma, a ich rozwiązywanie, kawałek po kawałku, jest przyjemnością ;)
I jak naprawdę, było miło i ciekawie, było sensownie, ze składem i pomysłem, tak ta główna bohaterka (no dobra, pierwsza, bo tu bohaterowie są dość równi) mi zadrą w oku stoi. Troszkę jeszcze z niej taki dzieciak, a taka ważna w swoim stadzie ;) Dla mnie to trochę na wyrost. Miała szkolenie, zgoda, ale zdecydowanie mogłaby mieć je dłużej, tak po mojemu,, by móc się jeszcze mocniej wyrobić. No i na tle reszty wypada blado.
Liczę, że w drugim tomie, i po wydarzeniach z tego, stanie się bardziej… Po prostu bardziej.
A i na plus - super, że wątek romansowy to tak właściwie nie wyłazi. Coś zaznaczone, coś zaczęte, ale póki co, bardziej w głowie czytelnika, czy jego chceniu, niż faktycznie w treści.
Agata Polte zdecydowanie dobrze debiutuje w dziale fantastyki. Zasila szeregi dobrych pisarzy gatunku i na pewno będę wyczekiwać kolejnych jej książek.