To nie jest aż taka zła książka. Zarzuca się jej stereotypowość. Poczytałam trochę o autorze i jego twórczości. Mariusz Cieślik sam wysuwa stereotypy lat 70., 80., 90. To chyba zamierzony cel autora. Jest parę ujmujących fragmentów, na przykład: "[...] Gdyby ktoś kazał Markowi w jednym zdaniu powiedzieć, co się zmieniło w Polsce po 1989, czym różniły się lata dziewięćdziesiąte od osiemdziesiątych, bez namysłu odparłby, że plastik zastąpił aluminium. Aluminiowe wiaty na przystankach autobusowych, sztućce, naczynia, stoliki, krzesła, kosze na śmieci, opakowania zostały zastąpione plastikowymi. W wersji plastikowej również były tandetne, może nawet jeszcze bardziej, była jednak zasadnicza różnica. Aluminiowa tandeta ósmej dekady XX wieku miała być trwała, bo prawie nikt nie wierzył, że coś się może szybko zmienić. A jeśli ktoś mówi dziś inaczej, to pewnie kłamie. Ludzie nauczyli się jednak błyskawicznie, że przedmioty są z natury nietrwałe, że jak dzieła klasyków marksizmu-leninizmu mogą stracić przydatność do użycia i dlatego na czas zmian najlepsze są tanie, jednorazowe rzeczy z plastiku [...]".
I moje osobiste zastrzeżenie. Na okładce jest szczeciński tramwaj, a Szczecin to miasto bliskie memu sercu. Tyle że samego epizodu związanego ze Szczecinem tu niewiele. Dlatego dziwi mnie taki wybór obwoluty.