Szkice Hertza, które znajdzie Czytelnik w tym tomie, analizują zjawisko narastania niedemokratycznych tendencji w polityce lat trzydziestych. Jednym z najbardziej przenikliwych przekonań Hertza jest hipoteza o płynnym, niejako niewidocznym przejściu od form demokratycznych do form oligarchicznych w masowych stronnictwach politycznych. Chociaż możliwe jest ostre, jakościowe przeciwstawienie demokracji dyktaturze, Hertz stara się pokazać, że zalążki dyktatury totalitarnej są zawarte w regułach demokratycznego przywództwa, że zło wyrasta po cichu i mało spektakularnie z dobrej formy politycznej.
Pomysł zaczerpnięty został zapewne z „żelaznego prawa oligarchii" Michelsa, ze spostrzeżeń M. Webera o roli zawodowych biurokratów i bogatych notabli (honoracjorów) w masowych partiach politycznych i z teorii elit Pareta. Jego myślowe rozwinięcie i empiryczne uzasadnienie jest wszakże samodzielnym dziełem Hertza.
Szkice te nie były drukowane ponownie ponad pół wieku, jednak każdy uważny Czytelnik ujrzy w nich narodziny totalizmu. Totalizm, mimo iż umarł jako forma państwa, może się odradzać niemal w każdej partii, w której wódz ma swą drużynę. Zwłaszcza zaś wtedy, gdy wykolejone jednostki i zdeklasowane grupy społeczne tworzą bohemę polityczną, w której brak sukcesów zawodowych kompensowany jest zabawą w gry o władzę.
Powołując się na typy biograficzne Floriana Znanieckiego Hertz dostrzegł, że „ludzie zabawy" znacznie częściej niż „ludzie pracy" czy „ludzie dobrze wychowani" wypełniają swymi ambicjami scenę polityczną. Dostrzegł, że ludzie zbędni lub marginalni w życiu zawodowym, bez udanych karier zawodowych nader chętnie szukają pocieszenia w dążeniu do władzy. Wielu z nich zaludni drużyny samozwańczych wodzów, będzie ulegać charyzmie wodzów i aktywnie współtworzyć legendy i mity osłaniające naturalną małość przywódców.
Uwagi o stylu politycznym Hitlera, Mussoliniego, Lenina i Stalina nie są jednak tylko historią. Jest w nich wiele ponadczasowej prawdy socjologicznej o cienistych i groźnych stronach każdego przejawu przywództwa politycznego. W tym sensie są nadal aktualnym ostrzeżeniem dla obywateli i dla uczestników partyjnych walk o władzę.
Właśnie ten moment walki akcentuje Hertz szczególnie mocno. Wszelkie partie, nie tylko antydemokratyczne, są opisane jako organizacje walki. Z tego faktu i jego psychologicznych skutków (bojowe postawy członków, mit wroga) wyrasta militaryzacja partii, której skrajnym przejawem jest partia totalna z charyzmatycznym wodzem i jego drużyną, która niszczy podstawy demokracji.
Hertz nie rozważa partyjności jako splotu działań ludzi współpracujących, zawierających kompromisy, szukających porozumienia. Stronnictwo rządzi się racjonalnością walki, chce zwycięstw jak armia, a swych przeciwników pragnie doprowadzić do klęski. Hertz nie lubi tego świata walki i być może właśnie dlatego o nim pisze. Nie pisze jednak z nienawiścią ideologa, lecz z rozumnym, wyjaśniającym stosunkiem badacza.
W swych autobiograficznych wyznaniach pisał skromnie: „Nie mam najmniejszych złudzeń co do trwałości tego, co napisałem. Jeżeli w dwadzieścia pięć latpo mojej śmierci jakaś pamięć o mnie i o mojej pracy zdoła się zachować, uznałbym to za osiągnięcie nadzwyczajne. Ale i mało prawdopodobne"2. Od nas, dziś czytających jego studia o partiach, zależeć będzie, czy to prawdopodobieństwo wzrośnie, czy uznamy jego pisarstwo za godne pamięci.