,, Cokolwiek o mnie myślisz, nie czyń tego przez litość mojego niewidzenia. To, że nie widzę oczami, nie oznacza wcale, że jestem niewidzialna i nie widzę. Widzę, bo ty mnie widzisz. Widzę siebie przez ciebie. Ty widzisz mnie przeze mnie. W ten sposób ja widzę Ciebie również oczami. Myślisz, że dla mnie ma znaczenie, czuje to są oczy? "
Cokolwiek by o tej książce nie powiedzieć, to przede wszystkim przebija się poezja życia. Dwoje ludzi, którzy zastanawiają się nad tym co jest i w jaki sposób można to zobaczyć. Ich spotkanie było całkiem przypadkowe. Teraz ona, jako osoba niewidząca zadaje mu proste pytania i zwraca uwagę na to jak nieumiejętnie na nie odpowiada. Choć poezja kryje się w każdym jego słowie, to jednak nie zauważa jak różnie można zwykłe pytanie zinterpretować. Mino zgrabnie podpowiada mu, że nie jest ważne czyimi oczami będzie patrzyła. Chodzi o to, by umiał opisać to, co widzi właśnie tak jak widzi, a nie jak postrzegają to inni. Uczy jak postrzegać życie, jak się z niego cieszyć i co zrobić, by było dla nas bardziej wartościowe. Powiedziałabym nawet, że to pewna sentencja życia widziana oczami i zmysłami. Dwoje różnych ludzi i jeden ten sam świat. Bajanie w nim i ocena jak podchodzą do niego inni ludzie. Zwrócenie uwagi na to, by docenić każdą chwilę, która już nigdy się nie powtórzy. Nauka oceny swojego życia, które niczym najnowszy samochód nagle może się popsuć. Może również nie odpalić i zgasnąć jak nasze serce. Życie wieczne nie jest nam pisane, każdy z nas ma pewien ogranicznik, który nagle przekręcony nie spowoduje, że serce samo zacznie bić. Nie warto marnować swojego czasu na ludzi, którzy go nie doceniają. Oni przeminą, a ty zostaniesz z tym, co masz. Warto zatem o tym pomyśleć zanim będzie za późno.
Biorąc do ręki tą cieniutką książkę z dużym druczkiem czytelnik jest skazany na myślenie. Choćby się przed nim bronił i tak przyłapie się na tym, że myśli. Innego wyjścia nie ma...