| Współpraca reklamowa | @kasia_wierzbicka_autorka
Bycie woźną w przedszkolu brzmi jak zawód z piekła rodem, a jednak kiedy psycholog zaleca Agacie Filipiak znalezienie mniej stresującego zajęcia niż praca w wydawnictwie, to właśnie tego decyduje się ona podjąć. Jakby bałaganu i użerania się zarówno z dziećmi i rodzicami było mało, szybko okazuje się, że w przedszkolu dzieją się dziwne, nienaturalne rzeczy, a nasza główna bohaterka nie może się odpędzić od kłopotów i podejrzanych osobistości.
„Tajne przez magiczne” Katarzyny Wierzbickiej różni się nieco od innych urban fantasy, które czytałam do tej pory. Nie jesteśmy wrzuceni w magiczny świat, ale razem z główną bohaterką kawałek po kawałeczku uczymy się o nadnaturalnym. Agata jest tak zwyczajna jak tylko można co czyni jej pracę z magicznymi dziećmi szczególnie trudną, zwłaszcza że nikt nie chce jej zdradzić sekretów drugiego świata. Jest to ciekawa zmiana, gdzie główna bohaterka nie jest wszechmocną istotą, która wszystkich zbawi, ale zwykłą osobą niechcący wplątującą się w nie swój bałagan.
Osobiście wolałabym, aby autorka skupiła się albo na wątku - ludzka woźna i magiczne dzieci, albo - zwykły człowiek nieświadomie wplątuje się w wojnę między ludźmi a istotami nadprzyrodzonymi. Przez to, że te motywy się przeplatają miałam wrażenie jakby autorka chciała zrobić za dużo i nie mogłam dobrze wczuć się w żaden z nich.
Zdecydowanie na wielki plus jest zakończenie. Zarówno zaskakujące jak i brutalne jest świetną zachętą do sięgnięcia po drugi tom.
Mimo, że książka nie podobała mi się tak bardzo jak np. „Kołysanka dla czarownicy” Magdaleny Kubasiewicz, nadal uważam że jest warta przeczytania, zwłaszcza dla fanów urban fantasy. Bohaterka może być bardziej przystępna w swojej przyziemności - ma problemy z rodziną, jej gust w mężczyznach jest okropny i ma po dziurki w nosie psychiatrów, którzy mówią jej że krasnoludy nie istnieją. Na pewno nie można odmówić autorce humoru i łamania oklepanych motywów.