Cytaty z książki "Tak umierają demokracje"

Do książki zostały dodane 12 cytatów przez:

@Vernau @Vernau (12)
Dodaj nowy cytat
Tak dziś umierają demokracje. Bezczelne dyktatorstwo - w postaci faszyzmu, komunizmu czy rządów władzy wojskowej - zniknęło ze znacznej części krajów świata. Do zamachów stanu czy innych gwałtownych przejęć władzy dochodzi bardzo rzadko. Większość państw przeprowadza regularne wybory. Demokracje nadal umierają, jednak na inne sposoby. Od zakończenia zimnej wojny większość załamań demokracji była wywoływana nie przez generałów i żołnierzy, ale przez same rządy wybrane w demokratycznych wyborach. Podobnie jak Chavez w Wenezueli demokratycznie wybrani przywódcy obalali instytucje demokratyczne w Gruzji, na Węgrzech, w Nikaragui, w Peru, na Filipinach, w Polsce, w Rosji, na Sri Lance, w Turcji i na Ukrainie. Obecnie sprzeniewierzamy się demokracji wskutek decyzji dokonywanych przy urnach wyborczych.
Pomimo ogromnych różnic, jakie między nimi występowały, droga do władzy w wykonaniu Hitlera, Mussoliniego i Chaveza wyglądała zaskakująco podobnie. Nie byli jedynie outsiderami zdolnymi do porwania tłumów. Każdy z nich doszedł do władzy za sprawą przeoczenia istotnych sygnałów ostrzegawczych przez polityków establishmentu, którzy albo im tę władzę przekazali (jak w wypadku Hitlera i Mussoliniego), albo otworzyli im do niej drogę (Chavez).
Demagodzy mogą się pojawić w każdej demokracji, a niekiedy przekaz jednego lub kilku z nich przemawia do społeczeństwa. Jednak w niektórych demokracjach liderzy polityczni odbierają sygnały ostrzegawcze i podejmują kroki w celu zadbania o to, by pozostali oni na marginesie, z dala od ośrodków władzy. Gdy radykałowie i demagodzy dochodzą do władzy, owi liderzy podejmują wspólny wysiłek, by ich odizolować i pokonać. Choć masowe reakcje na apele wystosowywane przez radykałów mają znaczenie, jeszcze bardziej istotne jest to, czy elity polityczne - a w szczegolności partie - są właściwym sitem. Mówiąc krótko, partie polityczne są gatekeeperami, czyli strażnikami demokracji.
Opierając się na jego dokonaniach, sami opracowaliśmy zestaw czterech behawioralnych znaków ostrzegawczych, które pomogą nam z miejsca rozpoznać autokratę. Otóż powinniśmy mieć się na baczności, gdy polityk 1) odrzuca demokratyczne reguły gry słowem lub czynem, 2) odmawia uznania oponentów za pełnoprawnych przeciwników, 3) toleruje lub popiera przemoc lub 4) przejawia skłonności do ograniczania swobód obywatelskich oponentów, w tym mediów.
Demagodzy dopuszczają się ataku na swoich krytyków w ostrych i prowokacyjnych słowach - określając ich mianem wrogów, wywrotowców, a czasem nawet i terrorystów. Gdy Hugo Chavez po raz pierwszy ubiegał się o stanowisko prezydenta, opisał swoich oponentów jako "zgniłe świnie" i "plugawych oligarchów". Już jako prezydent określał swoich krytykó mianem "wrogów" i "zdrajców". Fujimori wpisywał swoich oponentów w kontekst terroryzmu i przemytu narkotyków, a włoski premier Silvio Berlusconi atakował sędziów, którzy wydawali na niego wyroki, nazywając ich "komunistami". Prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, nazywał media "śmiertelnym wrogiem politycznym", który "musi zostać pokonany". Dziennikarze również bywają celem podobnych ataków. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, oskarżył dziennikarzy o propagowanie "terroryzmu". Ataki tego typu mogą być brzemienne w skutkach: jeśli opinia publiczna zaczyna podzielać poglądy, iż oponenci mają powiązania z terroryzmem, a media szerzą kłamstwa, dużo łatwiej jest podjąć kroki wymierzone w te grupy.
Choć obserwatorzy często zapewniają, iż demagodzy są "mocni tylko w gębie" oraz że ich wypowiedzi powinny być traktowane z przymrużeniem oka, jedno spojrzenie na demagogicznych przywódców na całym świecie wskazuje na to, że wielu z nich w końcu przekracza granicę między czczym gadaniem a działaniem. Dzieje się tak, gdyż początkowo dojście do władzy demagoga zazwyczaj doprowadza do polaryzacji społeczeństwa, wzbudzając atmosferę paniki, wrogości i braku wzajemnego zaufania. Groźby słowne w wykonaniu nowego przywódcy często wywołują efekt bumerangu. Jeśli media czują się zagrożone, mogą w rezultacie porzucić umiar i zawodowe standardy w desperackiej próbie osłabienia rządu. Opozycja zaś może dojść do wniosku, że dla dobra państwa rząd powinien zostać odsunięty od władzy za pomocą skrajnych środków - impeachmentu, masowych prostestów lub nawet zamachu stanu.
W jaki sposób demokratycznie wybrani autokraci niszczą instytucje demokratyczne, które z założenia winny utrzymywać ich w ryzach ? Niektórzy dokonują tego za jednym zamachem. Częściej jednak zamach na demokrację rozkręca się powoli. Początkowo dla wielu obywateli może być niedostrzegalny. W końcy wybory wciąż się odbywają. Politycy opozycji wciąż zasiadają w parlamencie. Niezależna prasa wciąż jest wydawana. Erozja demokracji dokonuje się stopniowo, często małymi kroczkami. Poszczególne kroki wydają się nieistotne - żaden z nich nie sprawia wrażenia, jak gdyby mógł zagrozić demokracji jako takiej. Faktycznie, kroki podejmowane podejmowane przez rząd w celu obalenia demokracji często odbywają się pod pozorem legalności. Są zatwierdzane przez parlament lub uznawane za zgodne z konstytucją przez sąd najwyższy. Wiele z nich jest przyjmowanych pod pozorem dążenia do słusznych - a wręcz godnych pochwały - celów na rzecz państwa, jak choćby zwalczanie korupcji, "porządkowanie" wyborów, poprawa jakości demokracji, czy zwiększenie bezpieczeństwa narodowego.
Najprostszym sposobem na poradzenie sobie z potencjalnymi przeciwnikami jest ich przekupienie. Większość z demokratycznie wybranych autokratów zaczyna od zaproponowania wiodącym politykom, biznesmenom i osobowościom medialnym posad, specjalnych względów, korzyści lub po prostu łapówek w zamian za poparcie lub przynajmniej milczącą neutralność. Skłonne do wpółpracy koncerny medialne mogą zyskać uprzywilejowany dostęp do prezydenta, podczas gdy przyjaźnie nastawieni przedsiębiorcy mogą się spodziewać korzystnych koncesji lub rządowych kontraktów.