Książka Cormaca McCarthy'ego ,,To nie jest kraj dla starych ludzi" opowiada o zatargach osób będących na samej górze handlu narkotykami. Akcja książki dzieje się na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Moss pewnego dnia natrafia na miejsce, w którym odbyła się strzelanina i odnajduje walizkę pełną pieniędzy. Postanawia zabrać ją ze sobą, co powoduje, że rusza lawina zdarzeń mających na celu schwytanie go i odzyskanie jej.
Mam mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony mi się podobała, a z drugiej, nie jestem do końca pewna czy ją dobrze zrozumiałam i nie było to coś, co zapadnie mi w pamięć. Styl pisania jest bardzo osobliwy. Książka składa się w większości z dialogów złożonych z bardzo krótkich zdań lub pojedynczych słów. Przez to często ciężko jest się zorientować, który z bohaterów wypowiada się w danym momencie. Co więcej, prowadzi to do błędnego postrzegania tego, co się aktualnie dzieje w tej historii.
Sam klimat książki mi się podobał, pogoń była odczuwalna, choć poziom napięcia można by dopracować. Podobało mi się też, że autor zostawiał pole do domysłów i dopowiedzenia sobie własnych wniosków. Chociaż ten, wysunięty na końcu przez szeryfa, patrząc z punktu widzenia osób żyjących w tamtym czasie był słuszny, to można go odnieść do każdej minionej epoki. Zakończenie nie było ani trochę zaskakujące, od początku książki wiadomo było co się wydarzy. Na pewno książka nie będzie należała do moich ulubieńców.