Te ciekawe okładki "narobiły mi smaka" na równie intrygującą resztę. Tymczasem,
"Vogue" zaciekawił mnie tylko przy poniższych artykułach:
-
"Niezłe ziółka" (str. 94-96) - tekst
Katarzyny Koper o uzdrawiającej sile ziół.
-
"Czarny humor, białe role i opium" (str. 146-149) - krótki tekst
Katarzyny Straszewicz o Zoe Kravitz. Tak, krótki, że aż żal, bo dobrze mi się go czytało.
Później nastąpiła zupełnie niepotrzebna kronika towarzyska, a następnie część
"Vogue Art" (o oddzielnej numeracji stron), która niestety "d*** nie urwała".
W tej części sesja z Laurą Ołowską jest taka sobie. Jedyne, co zwróciło w niej moją uwagę to fajne [niektóre] wnętrza i ładne okolice, w których powstały fotografie (np. Opactwo Benedyktyńskie w Tyńcu i przełęcz snozka z rzeźbą Władysława Hasiora
"Organy"). Sesja z Anją Rubik (str. 22-35) fajna. Mamy tu całkiem ładne fotografie w artystycznym stylu.
Jednak pod koniec części
"Vogue Art" następuje już spory przesyt sztuką. Jeśli się pojawiają teksty, to z czasem zaczynają one być męczące, zwłaszcza, że większość z nich to pseudoartystyczny bełkot. I tak mamy niemal 100 stron niczego konkretnego. Dopiero przy 92 stronie można odpocząć od tegoż ciężkiego, chaotycznie brzmiącego bełkotu i poczytać zgrabnie napisany tekst o Atenach, panującej tam kulturze, sztuce, modzie i miejscach wartych uwagi (tekst
Delii Gonzalez - str. 92-99; tekst
Moniki Szewczyk - str. 100-102).
Uwzględniając słabą część zarówno wizualną jak i merytoryczną numeru (także w części
"Vogue Art"), uznaję ów numer
"Vogue'a" za jeden ze słabszych numerów. I mam nadzieję, że następny będzie lepszy.
Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2021/12/vogue-polska-nr-9listopad-2018.html