"Więc jestem w owej Warszawie, której tak ciekawą byłam. Przyjechałyśmy o godzinie 9-tej wieczorem i stanęłyśmy w hotelu Saskim.
Całą noc spać nie mogłam, ale to wina cioci Justysi. Wcale nie żałuję, że jestem pensyonarką; pragnęłam tego i rada jestem, że rodzice spełnili moje życzenia; gdyby nie słowa cioci, byłabym nawet wesołą. Ach ta ciocia! Gdy śmiałam się, pakując rzeczy do kosza podróżnego, wchodziła ciągle do mego pokoju i mówiła:
— Śmiej się, śmiej, będziesz płakać niedługo; nie złota to dola być pensyonarką.
Mimowoli, przypominam sobie ciągle tę złą wróżbę, a wtedy serce bije mi szybciej i boję się, czego? — sama nie wiem." (fragment książki)