Najkrócej rzecz ujmując, „Warunek” jest opowieścią o przyjaźni, a przynajmniej zbliżeniu dwóch bardzo różnych ludzi. Połączy ich ślepy los i historia. Ten los nie jest może zresztą aż tak ślepy, bo jeden z bohaterów nieustannie go prowokuje. Za to historia jest naprawdę wielka - Napoleon wkrótce zajmie Moskwę.
Panowie się pojedynkują, potem grają w kości, w końcu uciekają od śmierci w tę samą drogę, w którą ruszy wkrótce Wielka Armia. Jest koniec jesieni, zima za pasem. Uda im się czy nie? Dokąd ich ta ucieczka doprowadzi?
Akcja jest wartka i zmienna. Charaktery są świetnie nakreślone. Zdania nie płyną potoczyście, są raczej jak wystrzały: krótkie i głośne. Czyta się to naprawdę dobrze.
A jednak trudno wejść w tę historię, trudno się w niej zapomnieć. Brak tu jakiejś nuty szaleństwa, choć i opowieść, i okres historyczny, sprzyjają romantycznym uniesieniom. Dystans autora wobec postaci udziela się czytelnikowi - wydaje się, że chłodny, analityczny umysł stworzył historię gwałtowną i namiętną, ale opowiedzianą w niezbyt namiętny sposób. Oczywiście, można, pewnie nawet należy, potraktować to jako celowy zabieg. Otrzymujemy więc literacką grę z konwencją, demitologizację historii itd. Ale przecież i demitologizować można w namiętny, pełen pasji sposób (jestem raczej z tych, którzy uważają, że jednemu mitowi trzeba przeciwstawić inny, inaczej błądzimy w iluzji odkrywania "tego jak to naprawdę było").
Przy tym wszystkim uważam „Warunek” za bardzo dobrą powieść, a Rylskiego za autora niezwykle ciekawego, takiego, który ma coś do powiedzenia, i czyni to w charakterystyczny, niepowtarzalny sposób. Na pewno będę szukać innych jego książek. Chociaż bez pasji.