Mam za sobą jakieś dwadzieścia książek Maxa Czornyja i były wśród nich naprawdę genialne pozycje, a przez to jeszcze większy zawód odczuwam przy tych słabszych. Czasami po prostu nie wpisywał się w mój gust czytelniczy, jednak zdarzyło się też tak, że miałam wrażenie, że niektóre tytuły powstały na siłę i sprawiały wrażenie pisanych na kolanie, bo sporo w nich było niedoróbek.
"Wina" to czwarty tom serii z Lizą i Orestem, wieńczący mój mały maraton. Może gdybym miała przerwę, to zdążyłabym ochłonąć, zachwyt by wyblakł, a ja nie miałabym wygórowanych oczekiwań i nie zaliczyła rozczarowania. A może i tak widziałabym różnicę w poziomie, bo w moim odczuciu jest kolosalna.
Nie przekonała mnie zupełnie fabuła, początek był intrygujący, ale rozwinęło się to w absurdalny, totalnie niewiarygodny sposób, a i opisane było jakoś tak nijako. Dotychczasowe śledztwa tego duetu wywoływały we mnie wyłącznie ekscytacje i zachwyt, tym razem nieco się nawet nudziłam. Nawet Langer i Rembert nie byli w stanie tego uratować. Przynajmniej zakończenie różniło się od poprzednich i nie zostawiło mnie w niepewności.
Mocniej odczułam też fakt, że główni bohaterowie są raczej enigmatyczni i chyba pora porzucić nadzieję, że cokolwiek się w tej kwestii zmieni. Tak naprawdę jedynie w serii o Eryku Czornyj nakreślił szerszy rys psychologiczny i pozwolił nam zajrzeć w codzienne życie komisarza. Oczywiście wiemy też trochę o Lizie, ale jak na czwarty tom o wiele za mało, a Orest wciąż pozostaje totalną zagadką.
Mam jeszcze jeden zarzut, w zasadzie to mnie najbardziej nastawiło negatywnie do tej książki. Jeden z elementów fabuły był po prostu identyczny jak u Remigiusza Mroza. Źle znoszę takie podobieństwa, choć mam świadomość, że nie są raczej zamierzone oraz że dany motyw można wykorzystać wielokrotnie na różne sposoby, ale problem w tym przypadku polega właśnie na tym, że zabrakło mi choćby odrobiny oryginalności.
"Wina" to kryminał mocno oderwany od rzeczywistości. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie tak dobry jak pierwsze trzy, bo mocno wierzę w tę serię. I oczywiście liczę na to, że nawet jeśli śledztwo nie będzie szczególnie emocjonujące, to w końcu relacje tego wyjątkowego duetu nabiorą rumieńcow.
Moje 6/10.