Rzadko sięgam po gatunki nie związane ze zbrodnią, stąd moja znajomość wielu poczytnych autorów jest mocno ograniczona. Oczywiście ze słyszenia ich kojarzę, więc zawsze czuję taki specyficzny rodzaj ekscytacji, gdy widzę, że próbują się zmierzyć z czymś w moich klimatach. Uważam, że nic tak nie rozwija pisarza jak eksperymentowanie, czy to w obrębie danej konwencji, czy to w zupełnie nowej.
Magdaleny Witkiewicz nie trzeba przedstawiać żadnemu czytelnikowi, ma już ugruntowaną pozycję na rynku literatury obyczajowej. Jednak "Wizjer" to thriller psychologiczny, choć w mojej ocenie bardziej detektywistyczny. W każdym razie nie mogłam tej książki ominąć, bo lepsza okazja do zapoznania się z twórczością autorki mi się z pewnością nie trafi.
Żałuję, ogromnie żałuję, że Witkiewicz nie pisze powieści z dreszczykiem na co dzień. To było po prostu świetne, świeże, oryginalne. Nie lała się krew, flaki nie latały po ścianach, a ja nie miałam żadnych problemów z zasypianiem, bo fabuła nie była ukierunkowana na wywoływanie takich emocji. Wspomniałam już, że dla mnie jest to thriller detektywistyczny, bo jego siła koncentruje się wokół zagadki, bardzo złożonej, wielowątkowej, nieoczywistej. To piekielnie inteligentna książka, która pokazuje jak niebezpiecznym narzędziem może być technologia w rękach ludzi wiedzących jak wykorzystywać ją do własnych celów. Ten temat ma wzięcie w ostatnim czasie, ale "Wizjer" nie jest żadną naukową ani propagandową publikacją. Stanowił dla mnie doskonałą rozrywkę, a styl autorki był bardzo przyjemny w odbiorze.
Oczywiście warstwa obyczajowa tej powieści jest mocno rozwinięta, ale w takim zakresie, który umożliwia zrozumienie bohaterów, nie jest ani trochę przytłaczająca, nie powoduje też spowolnienia akcji - to dynamiczny thriller, dzieje się dużo, nie ma niepotrzebnych wątków. Wszystko prowadzi nas konsekwentnie do rozwiązania, które można było w jakimś stopniu wydedukować.
"Wizjer" to pozycja warta uwagi, pozwalająca spojrzeć na ten doskonale znany wszystkim gatunek z innej perspektywy. Mam nadzieję, że dla autorki nie była to jednorazowa przygoda. I choć z reguły tego nie robię, to muszę podkreślić doskonałą interpretację Marii Dębskiej, bo słuchało się z największą przyjemnością.
Moje 8/10.