Jak sklasyfikować tą książkę ... Nie jest to powieść, trudno nazwać ją przewodnikiem, na dobrą sprawę nie wiemy nawet czy jest prawdą, czy też literacką fikcją... Autorkę spotyka niesamowity zaszczyt: w uznaniu jej zasług, zostaje zaproszona na wyjątkowe spotkanie. Podekscytowana układa już w głowie treść przemówień, zastanawia się w sakie smakołyki zaopatrzony będzie bufet i ani przez chwilę nie podejrzewa tego, co właśnie ma nastąpić. Jej ubrania i dokumenty zostają spalone, a ona sama nie ma innego wyjścia, jak wyruszyć z plemieniem w kilkumiesięczną podróż. Od tego momentu zacznie poznawać życie prostego plemienia będąc jego czynną człońkinią. Warunki jej życia całkowicie się zmienią, będzie musiała przemierzyć wiele kilometrów nie zważając na to, jak bardzo poranione ma stopy i jak bardzo bolą ją wszystkie mięśnie, jak dotkliwie słońce pali jej jasną skórę. Będzie musiała nauczyć się jeść to, co akurat spotka na swojej drodze - węże, kangury, zakopane w błocie żaby, krokodyl, wygrzebane z kory larwy, mrówki to tylko nieliczne z wielu smakołyków... Z czasem autorka zacznie doceniać ofiarowaną jej przygodę, która pozwoli jej powrócić do korzeni ludzkości i zastanowić nad sensem naszego współczesnego życia. Niewątpliwie ciekawa, momentami intrygująca książka choć ... jakoś nie potrafię do końca uwierzyć w autentyczność tej przygody. Mimo to polecam ją jako materiał do refleksji nad otaczającym nas światem.