Rozum bezwarunkowo potępia wojnę, nie stanowi ona jednak nieuleczalnego zła, a różnorodność narodów, wraz ze wszystkimi wynikającymi z niej konfliktami, jest wehikułem postępu. Tego rodzaju ustalenia będące wynikiem sądu estetycznego i refleksyjnego nie niosą żadnych praktycznych skutków dla działania. Wszelako maksymy działania nie unieważniają sądu estetycznego i refleksyjnego. Innymi słowy, choćby nawet Kant zawsze działał na rzecz pokoju, to i tak wiedziałby i pamiętałby o swoim sądzie afirmującym wzniosłość wojny. Jeśli jednak działałby na podstawie wiedzy, którą uzyskał jako widz, we własnych oczach okazałby się przestępcą. A jeśli z racji owego "moralnego obowiązku" zapomniałby o swoich ustaleniach jako widza, stałby się tym, czym staje się wielu dobrych, zaangażowanych po stronie pokoju i związanych ze sprawami publicznymi ludzi - idealistycznym głupcem. (Fragment Wykładów Hannah Arendt)
Daje się tu słyszeć głos innego Kanta, który wie, że wojna dynamizuje rozwój i pobudza znieczulone przez "opium" i dostatek wartości. Ale to nie małostkowa kalkulacja potencjalnych zysków, jakie niesie konflikt wojenny, każe mu się za nim warunkowo opowiedzieć. Jego apologia wojny ma charakter estetyczny i nie przecina się z refleksją moralną. Mówiąc inaczej, przyjęcie powszechnie ważnej maksymy działania w formie imperatywu hipotetycznego ("aby obronić pokój, potrzebna jest teraz wojna") nie wyklucza raz powziętych sądów estetycznych. (You smell that? Do you smell that? Napalm, son. Nothing else in the world smells like that. I love the smell of napalm in the morning). Gdyby Kant temu przeczył, wyszedłby - wedle słów Arendt - na "idealistycznego głupca", gdyby to aprobował, we własnych oczach stałby się przestępcą. (Ze Wstępu Piotra Nowaka)