Czytając w księgarni opis książki, byłam naprawdę zachwycona. Zastanawiało mnie jak można połączyć starożytny świat templariuszy, z kulturą afrykańską. Niestety, na opisie mój zachwyt się skończył. Czytając książkę uderzyła mnie prostota dialogów i bezbarwność bohaterów. Z żadnym z nich nie potrafiłam się uosobić. Ich życie na afrykańskiej ziemi było dla mnie zbyt piękne, a motyw miłości już zupełnie do mnie nie przemówił. Autorka posiada na pewno bardzo rozległą widzę merytoryczną na temat Afryki, aczkolwiek nie potrafiła jej właściwie przekazać. Każdą rozpoczętą wzmiankę na temat kultury, kończyła tak samo szybko jak ją rozpoczęła. Zauważyłam również lekkie zabarwienie feministyczne książki. A dla odmiany co w książce było dobre.. Spodobała mi się część 2, która była nawiązaniem do roku 1307, kiedy to Filip Piękny skazał na śmierć templariuszy. Czytało się szybo i przyjemnie, gdyż owa część była pozbawiona niepotrzebnych dialogów. I na tym chyba zalety się kończą..