Za wszelką cenę

Twarde życie na granicy Kansas i Missouri pod koniec XIX wieku. Banda oprawców napada na bezbronne gospodarstwo. Przed brutalnym gwałtem starszą z dziewcząt broni nieznajomy mężczyzna. Niedoszły gwałciciel odjeżdża z jeszcze większą nienawiścią w sercu i planem zemsty nie tylko na dziewczynie.
Pomysł jest prosty – trzeba namówić nieznajomego wybawcę, aby pozostał na rancho. Kristin próbuje wielu metod, aż w końcu jej się udaje. Ja chyba nie do końca wiem, która z nich zadziałała i czy rzeczywiście Cole potrzebował seksu jako zapłaty. W każdym razie do tego doszło w napięciu i wzburzeniu, by po kilku „razach” odbierać to z przyjemnością i zadowoleniem.
Początkowo męczyła mnie Kristin, denerwowała i wkurzała. Nawet uwzględniając fakt, że dziewczyna jest zagubiona, zbyt wiele tragedii zwaliło się jej na barki, a odpowiedzialność przytłacza ją na każdym kroku, męczyła mnie niczym szalona nastolatka, która ma na godzinę sto pomysłów, a co jeden ten lepszy.
Ona niedojrzała.
On stanowczy i rozkazujący.
Chemii bohaterom nie można odmówić, iskry się sypią niemal tak część i gęsto jak łzy bohaterki. Błyskało i grzmiało. W sumie zastanawiać się można co ich połączyło, bo w ich relacjach więcej było złości, nieprzyjazności, chęci odcięcia niż czegoś ciepłego i radosnego. Oboje z bagażem na barkach. Ona – siostry i przyszłości bliskich jej ludzi, On – przeszłości, zemsty i zabitej na jego czach ciężarnej żony.
Ciągłe narastające napięcie między bohaterami sprawiło,...