Od dziecka fascynowały mnie wszystkie zwierzęta, więc "Zaczarowana zagroda" należała do całkiem przyjemnych lektur. Z jednej strony praca badaczy na Antarktydzie to bardzo ciekawa sprawa, ale z drugiej - zawsze się zastanawiałam, dlaczego książka o zaganianiu pingwinów do zagrody jest lekturą szkolną. Jakoś nie przemawia do mnie tłumaczenie, że książka porusza relacje między światem ludzi i zwierząt, szczególnie, że nie jest to żadna "relacja", a tak naprawdę wtargnięcie obcego gatunku (człowieka) do ekosystemu pingwina i zmuszanie go do wykonywania nienaturalnych dla niego czynności. Ale to już raczej nie jest temat do rozważań dla ośmiolatków ;)