To opowieść o zwykłych ludziach, zwykłym życiu, ale pisana tak, że miałam ciarki. Naprawdę był 'suspens' i napięcie, gdy narratorka odkrywała kolejne informacje o swojej gosposi, takiej trochę kobiecie pracującej z 'Czterdziestolatka'. To napięcie, gdy wraz z kolejnym rozdziałem jako czytelniczka poznawałam kolejne fakty o Emerenc, było takim celowo zbudowanym emocjonalnym strepteasem, zbudowanym przez autorkę. Tak sobie to wyobrażam, że tak to musi wyglądać, iż napięcie budzi nie konkretna osoba, ale to odsłanianie kolejnych warstw. I tak jest w tej książce, bo chyba nie byłoby takiego wrażenia, gdyby nie było tych etapów, nieprawdaż?
Czytelnicy analizują charaktery gosposi i Magdy, alter ego autorki, ale moim zdaniem nie o to tu chodzi, ale o pokazanie tego czym i kim jest człowiek, z pozoru przeciętny, a może naprawdę przeciętny i pomimo tej przeciętności i tak kochany, ważny...
Emerenc ma tajemnicę, która chowa za zamkniętymi drzwiami, ma bagaż życiowy, przeżyć i rozczarowań i z rozmysłem obdarza zaufaniem. Gdy tak już doszłam do końca tej niesamowicie napisanej książki to zdałam sobie sprawę z przeciętności bohaterów. A przecież i tak czytałam to z takim napięciem, jak gdybym czytała epos heroiczny. Zresztą do 'Eneidy' porównuje narratorka sytuację. W tej końcowej tragedii, rozczarowaniu kryje się prawdziwy dramat zwykłej kobiety, dramat tkwiący nie w tym co naprawdę jest widowiskowe, ale w tym, co my ludzie uważamy za godne uwagi, za czym tęsknimy i czego s...