Historii o tzw. "miłości niemożliwej" powstało już sporo - wystarczy wspomnieć "Romea i Julię" czy "Tristana i Izoldę". Opowieści o wampirach tez nie są nowością, ale zdecydowanie jest ich mniej, chociaż w ostatnim czasie są one w modzie. "Zmierzch" jest przykładem połączenia obydwu tych gatunków. Bella i Edward to tacy współcześni Romeo i Julia. Ale ich historia, chociaż wydaje się z góry skazana na niepowodzenie, to kończy się (jak przystało na tradycyjny romans) szczęśliwie. Powieść naprawdę robi wrażenie: a) rozmachem - nagromadzania błędów stylistycznych, gramatycznych itd. na 415 stronach - wyczyn trudny do pobicia) b) przejmującymi scenami miłosnymi (harlequin może się schować) c) ilością wypowiedzianych romantycznych deklaracji (patrz wyżej) d) przerysowanymi sylwetkami bohaterów (nieziemsko przystojny, nie posiadający żadnych wad wampir Edward i "przeciętna nastolatka"). Młodzież została tutaj przedstawiona jako nieskazitelne, ugrzecznione jednostki - nie palą, nie piją, nie ćpają, nie uprawiają seksu, nie mają praktycznie żadnych problemów z nauką czy z rodzicami. Chyba, że w grę wchodzi miłość do wampira. Wtedy to można ewentualnie pokłócić się z ojcem i złamać kilka obowiązujących reguł. Jednak, nie oszukujmy się:) w całej historii ich miłości chodzi tylko i wyłącznie o seks. Wyraźny podtekst seksualny można zauważyć w wielu fragmentach. W opisie sylwetki Edwarda, ich nocnych rozmowach w łóżku...Ich wzajemne przyciąganie się (głównie za sprawą Belli) i odpychanie (przez Edwarda) ma na celu podtrzymanie napięcia i zainteresowania czytelników. Moim zdaniem "Zmierzch" ślizga się na granicy kiczu, ale (prawie) nigdy jej nie przekracza. To dziwna, dosyć nietypowa, zaskakująca i zawierająca elementy humoru (mam tutaj na myśli rozmowy głównych bohaterów) powieść, która jest przeznaczona wyłącznie dla dziewczyn.