Cytaty z książki "Zwiadowcy. Tom 5. Czarnoksiężnik z Północy"

Dodaj nowy cytat
Byłbyś zdumiony, słysząc, w co ludzie zdolni są uwierzyć. Im większe kłamstwo, im większa bzdura, tym chętniej nadstawiają ucha.
Przerwał świadom, że obaj mężczyźni wpatrują się w niego z wyrazem całkowitego osłupienia.
- Chcę powiedzieć - powtórzył - że to tak jakby dotyczyło psa, ale tak naprawdę nie całkiem, jeżeli rozumiecie, co mam na myśli.
Nastała bardzo długa chwila ciszy, aż wreszcie Halt wymruczał powoli:
- Nie, prawdę rzekłszy, ja nic nie rozumiem.
Crowley, przyjaźniący się z Haltem od niepamiętnych czasów łypnął nań i spytał:
- Miałeś u siebie tego młodzieńca przez....ile, sześć lat?
Halt wzruszył ramionami.
- Prawie sześć - odparł
- A czy kiedykolwiek udało Ci się zrozumieć choć słowo z tego, co mówi?
- Niezbyt często - stwierdził Halt.
Crowley pokręcił głową z zadumą.
- Jakie to szczęście, że nie poszedł do Służby Dyplomatycznej. Bylibyśmy już w stanie wojny chyba z pół tuzinem krajów, gdyby ktoś go spuścił z oka.
Zwiadowcy nie podróżowali z łukami przewieszonymi przez ramię. Nosili je gotowe do błyskawicznego użycia. Zawsze.
Wymienili z Wyrwijem zdziwione spojrzenia. Wierzchowiec zapewne wzruszyłby łopatkami, gdyby zdołał. "A co ja tam wiem?" - chciałby powiedzieć. "Jestem tylko koniem".
Will, nieobecny duchem, ledwie coś mruknął. Malcolm ciągnął dalej, z nutą rosnącej irytacji:
- Oczywiście zdarza się, iż niedźwiedź czasami wskakuje przez okno, lądując na stole. A raz zła czarownica wpadł i podpaliła zupę. Poza tym w trakcie posiłków nic się nie dzieje.
- Mmmmm - Will nadal nie palił się do pogaduszek. Lecz wreszcie dotarło doń, iż Malcolm się nań gapi. Młody zwiadowca podniósł wzrok, minę miał skruszoną.
- Wybacz proszę - powiedział. - Chyba trochę cię nie słuchałem.
Dziewięćdziesiąt pięć procent przypadków, jakie widziałem, nie oznacza nic innego, jak tylko hokus-pokus i czary mary - rzucił pogardliwie. - Nic, czego nie zdołałaby załatwić celnie wypuszczona strzała. W mniej więcej w trzech procentach mamy do czynienia z kontrolą umysłów i manipulowaniem słabszą wolą przez silniejszy umysł. Tak Morgarath panował nad swoimi wargalami. (...) Na jeden procent, następny, składają się przypadki zbiorowej halucynacji. Niektórzy są w stanie ją wywoływać - ciągnął Crowley. - Zjawisko zbiorowej halucynacji również kojarzy się z panowaniem nad umysłami, lecz tutaj ludzie "widzą" albo "słyszą" rzeczy, które w rzeczywistości nie istnieją.
- Zyskałeś niemałą sławę - odezwała się Alyss, uśmiechając się do Willa przy obiedzie.
- Działam odruchowo - tłumaczył. - W gruncie rzeczy trochę mnie to wszystko przytłacza.
- Odruchowo zaprosiłeś załogę wilczego okrętu na ucztę? - zagaiła. - Odruchowo zapobiegłeś krwawej bitwie, poświęcając ledwie kilka zwierząt oraz parę bukłaków wina? Rzekłabym, że poradziłeś sobie całkiem dobrze.
- Grasz na lutni, panie?
Will pokręcił głową.
- Lutnia ma dziesięć strun - wyjaśnił.
- To jest mandolina, taka większa mandolina z ośmioma strunami, strojonymi parami. - Dostrzegł brak zrozumienia na twarzy karczmarki.Tak samo działo się z większością ludzi, kiedy usiłował wytłumaczyć różnicę między lutnią a mandoliną. Od razu dał spokój. - Trochę grywam - zakończył.