Klika razy zdarzyło mi się już, że czytana przeze mnie książka przemknęła ze swoją treścią do strefy moich snów. Często, w takiej sytuacji jestem tym obudzonym, zatem zwykle podnoszę się wówczas, łapię wyciągnięte do mnie troskliwe dłonie mówiąc: Odeszło, już dobrze. Czy to zły znak? Nieee, to może świadczyć tylko o tym, że po odłożeniu książki Ona wewnątrz ciągle żyje i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Graham Masterton ze swoim Zwierciadłem wprowadził mnie właśnie w taki stan. Już od początku tej historii czułem się pochłonięty klimatem końca lat osiemdziesiątych. Tajemnicami Hollywood, przemysłem filmowym i tą pogonią za sławą. Prześcigający się ze swoimi wizjami scenarzyści na ten najlepszy, najbardziej dochodowy, najbardziej oryginalny pomysł.
Martin Williams również miał swój pomysł na sukces. Odważny, kontrowersyjny i jak się okazało - niebezpieczny. Ale jak walczyć z pasją, z zaangażowaniem? Można ją rozumieć, albo i nie. A Zwierciadło? Właśnie, czym jest zwierciadło w tej historii? To lustro, eksponat, mebel. Lustro, które "widziało" zbyt wiele okrucieństwa. Lustro, które stało się pomostem pomiędzy tym co zachowało w pamięci, a tym co jest teraz.
Niesamowita historia, przepadłem w niej do końca. Nie patrzę już za siebie przeglądając się w lustrze, więc to może taka psychoterapia. Kolejny, ciekawy twór Grahama Mastertona - polecam!