🍂𝑹𝒆𝒄𝒆𝒏𝒛𝒋𝒂🍂
„Czarne i białe” to kolejny tegoroczny debiut, tym razem historia dość nietypowa. 😊
No bo w jakim świecie można połączyć amerykańską mafię i polskich górali?! 😜
A no w świecie Mai Goclon- bohaterki powieści Liliany Więcek, która całe życie ma pod górkę. Dosłownie i w przenośni. [Bohaterka, mam nadzieję, że autorka jednak nie.]😄
Maja jest czarną owcą w tej pięknej, tradycyjnej, zakopiańskiej rodzinie.
A dlaczego?
Bo, po pierwsze jest kobietą, po drugie, jest kobietą bardzo samodzielną i ambitną, po trzecie nie zgadza się na aranżowane małżeństwo i w ogóle jest zbyt nowoczesna.
A raczej po prostu za mało zacofana. 😉
Za karę ojciec odbiera jej świetnie prosperujący pensjonat i wymienia go na zapuszczoną ruderę w Nędzówce, z którą dziewczyna będzie się musiała zmierzyć.😬
W tym samym momencie poznajemy Michaela- mafiosa, który po pewnych zdarzeniach postanawia wybrać się na urlop w miejsce, które „ustrzeli” na mapie.
Dosłownie. 🤭
Rzutka pada na południową Polskę i po pewnych zawirowaniach, mężczyzna ze swoją świtą trafiają do pensjonatu Mai.
Tutaj zacznie się ta nieoczywista relacja pomiędzy gangsterem a góralką, którzy powoli będą odkrywać przed sobą swoje historie.
Chociaż nie będzie to tak do końca powoli, bo pewnego wieczoru, dosłownie wyrzucą z siebie wszystko, z tym, że w różnych językach. 😉
Będzie to całkiem zabawna sytuacja. 😄
Ciągle jednak będzie się gdzieś przewijał wątek relacji rodzinnych Goclanów, które, delikatnie mówiąc, są chore.😡
Czy dziewczyna zdobędzie w końcu szacunek ojca i braci?
A może jeszcze bardziej się im narazi?
No i co z tym całym Michaelem?
Mam nadzieję, że niedługo się dowiem.
Książkę przeczytałam już jakiś czas temu i ciągle nie wiem, jak ostatecznie ją ocenić. Mam mieszane uczucia, być może dlatego, że sama jestem z gór. 😉
Nie wiem, skąd dokładnie jest autorka i skąd zna gwarę podhalańską, ale jest to pierwszy punkt, który nie zawsze mi pasował. 🧐
Słowa były zapisane fonetycznie, ale mam wrażenie, że niektóre błędnie. 🤷🏼♀️Być może jednak się mylę, dobrze wiem, że wymowa może różnić się tak naprawdę na przestrzeni kilku kilometrów, jednak górale, których znam, mówią nieco inaczej. 😉
Ale to mało ważne, być może jestem w błędzie i jeśli dokładnie tak się jacyś konkretni wypowiadają, to zwracam honor! 🙃
Druga sprawa, to model tej rodziny i obraz górali, który został tu stworzony. Rozumiem, że jest to fikcja literacka, nie czuję się osobiście urażona, ani nic w tym stylu, jednak musicie się przygotować na to, że rodzina Mai została tu przedstawiona bardzo negatywnie. 🙁
Zresztą nie tylko rodzina, ale praktycznie wszyscy górale, jakby dosłownie całe Zakopane składało się zacofanych, pazernych ludzi, którzy nie szanują kobiet, są niewykształceni, zajmują się wyłącznie owcami i turystyką, a do tego aranżują małżeństwa, żeby łączyć swoje majątki. 😱Jak napisałam wyżej, rozumiem, że to fikcja literacka (nie wierzę, że w dzisiejszych czasach istnieje podobna rodzina), ale jest to obraz mocno stereotypowy i nieprawdziwy. ☹️
Trzecia rzecz, która mi się nie podobała, to zakończenie. 🥺
I nie chodzi mi o wybory bohaterów, te da się jak najbardziej zrozumieć, ale o sposób, w jaki się zachowali, co powiedzieli. 😬
Ponadto autorka chyba bardzo lubi słowo „sumarycznie”, bo często się pojawiało i trochę raziło, ale to drobnostka, która prawdopodobnie przeszkadzała tylko takiej językowej nazistce jaką jestem ja. 😂
Poza tymi aspektami, historia jest naprawdę fajna i zabawna, pełna ciekawych smaczków, jak np. tytuł i to, czego on dotyczy! Za to duży plus! ☺️
Książkę oceniam na 6/10, czas spędziłam przyjemnie i na pewno sięgnę po kontynuację, która, mam nadzieję, rozwieje moje rozterki językowe i fabularne! 🙃
Gratuluję debiutu i życzę samych sukcesów w przyszłości!
@liliana.wiecek_author