7 razy dziś recenzja

Przed przeczytaniem zerknęłam na opinie, recenzje i były pozytywne, więc spodziewałam się czegoś super. Wgłębiając się w książkę była naprawdę ciekawa, ale nie, aż tak jak się spodziewałam. Czasem przysypiałam, bo historia nie miała wielkich plot twistów, które swoją drogą uwielbiam.

Sam Kingston jest nastolatką chodzącą do normalnego liceum. W szkole jednak jest kimś więcej. Popularną dziewczyną, która poniża inne osoby będąc przekonana, że tak powinno być i sobie zasłużyli. Przecież ona też długo starała się o miano "tej popularnej". Wskaźnik popularności w ten dzień wskazują róże, które można przysłać znajomemu czy partnerowi. Im więcej róży znaczy, że ktoś jest bardziej znany. Sam z przyjaciółkami przypadkiem poznaje sekrety ludzi chodzących do ich szkoły, co przynosi tragiczne konsekwencje. Po imprezie umiera w wypadku samochodowym. Budzi się jednak w swoim łóżku, jakby nic się nie stało, a wczorajszy dzień był tylko koszmarem. Myśli, że to był koszmar do czasu, gdy sprawdza telefon znowu widzi datę 12 luty, który był wczoraj. Schemat się powtarza, cały dzień wygląda tak samo i tylko ona może coś zmienić. Decyduje się na naprawienie stosunków z niektórymi ludźmi, ale też chce zapobiec tragedii. Nie przewiduje jednak, że każdy jej czyn ma wpływ na inne wydarzenie i to wcale nie będzie takie proste, jak na początku zakładała.

Książka ma wątek romantyczny, ale dopiero pod koniec historii i właśnie ta część jest bardzo nieprzewidywalna i raczej nikt nie byłby w stanie go odgadnąć. Bardzo lubię plot twisty, ale tu ich dużo nie było nad czym ubolewam, bo książka momentami mocno mnie nudziła. Myślę, że jest dobrym przerywnikiem od np. thrillerów. Nie była najgorszą książką, ale myślę, że raczej już do niej nie wrócę. Mimo wszystko po inne dzieła autorki sięgnę, ponieważ to jest dość stara książką i trzeba sprawdzić, jak Lauren Oliver radzi sobie teraz :) Natomiast tę książkę z pewnością mogę polecić młodzieży. Czasem ma ona mocny język, ale tylko by podkreślić wiek bohaterów.