Tłem dla powieści "Recydywista" Kurta Vonneguta jest afera Watergate. Afera, która wstrząsnęła amerykańską sceną polityczną, doprowadzając ostatecznie do impeachmentu ówczesnego prezydenta Richarda Nixona. Jak możecie się już domyślić, jest to książka z politycznego nurtu prozy Kurta Vonneguta.
"- Możliwe, że będziemy musieli zostać bogatymi ludźmi, choćbyśmy nawet tego nie chcieli"[1].
Fabuła
Walter F. Starbuck to absolwent Harvardu, który znalazł zatrudnienie w administracji prezydenta Nixona. W efekcie afery Watergate trafia do więzienia. Poznajemy go, kiedy kończy odsiadywać wyrok i stara się wrócić do normalnego życia. Opowieść o jego życiu jest ironicznym spojrzeniem na historię USA.
"Recydywista" to krytyka. Krytyka korporacji, biurokracji, polityków. Walter F. Starbuck to postać tragiczna. Jest to bohater tak żałosny, że aż fascynujący. Idealista, który, pomimo iż świat wytykał mu ze wszystkich stron, że to co robi nie ma sensu, ślepo w ten sens wierzył. Powiecie: przecież to nie powód do śmiechu, każdy ma swoje przekonania i ma prawo o nie walczyć. Tylko, że Walter nie walczy. Ma rodzinę, pracę. Swoje obowiązki spełnia sumiennie, ale w jego postawie jest bierność.
Jest to typ bohatera charakterystyczny dla Kurta Vonneguta, a najlepsze jest to, że autor zamiast patosu, w który łatwo popaść, stawia na humor. Tragizm odmalowuje za pomocą różnych, czasem bardzo absurdalnych, scenek. Efekt jest gorzko-zabawny.
"Wierzyłem, że w ustroju demokratycznym nie istnieje wyższe powołanie niż dożywocie na usługach rządu"[2].
Kurta Vonneguta uwielbiam, jednak ta powieść była dla mnie małym wyzwaniem. Dlaczego? Przez jej konstrukcję. Jest bardzo podobna do "Matki noc". Facet wychodzi z więzienia i opowiada o swoim życiu. To, że w tej opowieści brak jakiejkolwiek chronologii, może być dla niektórych czytelników problemem, ale w ostatecznym rozrachunku nie jest ona konieczna. W "Recydywiście" bardziej przytłoczył mnie nadmiar tzw. anegdotek. Walter F. Starbuck papla o wszystkim i o niczym. Opowieści o jego rodzinie, czy pracy przeplatają się ze wspomnieniami o różnych znajomych, ale też z usłyszanymi czy przeczytanymi gdzieś historyjkami. Na początku można mieć wrażenie ogromnego bałaganu. Potrzeba - a przynajmniej ja potrzebowałam - chwili, żeby złapać odpowiedni rytm.
Kiedy już ten rytm złapałam, musiałam przyznać, że jest to powieść dojrzała pod względem stylu i, pomimo fabularnego miszmaszu , bardzo dobrze zaplanowana. Widać to w szczegółach takich jak subtelne powtórzenia, zabawa nazwami, imionami. Te detale są wisienką na bardzo pysznym torcie.
Podsumowanie
"Recydywistę" poleciłabym osobom, które już z Kurtem Vonnegutem miały do czynienia. Autor pozostaje w charakterystycznej dla swojego pisarstwa satyrycznej konwencji, ale śmiechu jest niewiele. W powieści tej możemy rozkoszować się doskonałym, dojrzałym warsztatem. Tutaj nie ma miejsca na przypadkowe słowo. Politycy zostali wzięci pod lupę i poddani miażdżącej i inteligentnej krytyce.
[1] Kurt Vonnegut, "Recydywista", przeł. Jolanta Kozak, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2020, s.146.
[2 ]Tamże, s. 52.