Luc po żałosnej wpadce i dość poważnej groźbie utraty pracy wpada na pomysł (dokładniej pisząc – ktoś inny, ale Luc stwierdza że to dobra myśl) – a może by polepszyć swoją reputację i mieć porządnego chłopaka… ale tak na niby? W ten sposób, poznajemy ułożonego prawnika Oliviera.
Tylko czy taki „związek” może przetrwać?
Zacznijmy od tego, że „Materiał na chłopaka” ma to wszystko co dobry romans powinien mieć. I dodatkowo jest zabawny.
Luc i Oliver są swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Zaczynając od wyglądu, zachowaniu, kończąc na środowisku i doborze przyjaciół. Sam Luc jest niezmiernie denerwujący. Ma 28 lat, a zachowuje się jak 16-latek… i jest dość dziwny oraz ma małe wymagania co do partnerów. I nie potrafię pojąć, dlaczego jest sławny – ale umówmy się, ta książka jest jak komedia romantyczna, tutaj nie wszystko musi mieć sens. Luc często w książce daje delikatne pstryczki w nos, ludziom którzy są homofobami, albo udają że nimi nie są. Oliver jest jego sprzecznością. Mamy tutaj ułożonego prawnika, który specjalizuje się w sprawach karnych. Mężczyzna może się też pochwalić nienagannym słownictwem (albo staromodnym według jego „udawanego” chłopaka”) jak i wyglądem.
W przypadku historii miłosnej, jest ona jedyna w swoim rodzaju. Myślę, że powiedzenie „przeciwieństwa się przyciągają” idealnie opisuje naszą dwójkę. „Od miłości do nienawiści” też będzie odpowiednie. W końcu, gdy zaczynasz sprzątać swoje brudne mieszkanie dla chłopaka, to musi być miłość? Cała książka jest opowieścią o tym, jak Luc i Oliver się poznają, jak odkrywają swoje mocne i słabe strony i uczą się jak żyć w takim „związku”. Trochę przeszkadzał mi mały wgląd w przeszłość bohaterów, ale ma być druga część (premiera zagraniczna już w następnym roku)! Więc może tam będzie więcej o tym powiedziane?
I teraz wstaje oraz biję brawa autorowi za postacie poboczne, które są świetne ( i zabawne). Luc ma własną grupkę queerowych przyjaciół, którzy są niesamowici różnorodni. Znajomi Olivera są za to prawnikami. Naszą „udawaną” parę łączy Bridget, która jest ich wspólną znajomą. Ta Bridget, która na wzmiankę o poszukiwaniach chłopaka, poleciła Lucowi jedynego geja jakiego znała – Oliviera (trzeba przyznać, dziewczyna ma wyczucie). Mamy jeszcze znajomych Luca z pracy. I to jest taka śmietanka towarzyska, przez którą można popłakać się ze śmiechu. Mamy Walijczyka, który wymienia poglądy z Anglikiem, mamy szlachciców, którzy… biorą niektóre żarty zbyt dosłownie.
Dlatego wielkim plusem książki jest ten angielski humor jak i sama historia miłosna – można się pośmiać, ale dzięki chłopakom można też pozachwycać się ich „związkiem”.
Podsumowując - jeśli oczekujecie romansu między dwoma wielkimi przeciwieństwami z dużą dawką angielskiego humoru to nie zawiedziecie się na tej książce.