Christina Henry " Alicja" .
Szesnastoletnia Alicja zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym w Starym Mieście po tym, jak została znaleziona cała we krwi, w poszarpanej sukience, z wielką raną na twarzy, otumaniona i krzycząca tylko jedno słowo. A mianowicie "Królik!".
W szpitalu nie ma dobrych warunków. Czy faktycznie dziewczyna postradała zmysły? Czy wymyśliła sobie Królika - oprawcę? Nie pamiętała bowiem dwóch tygodni swego życia. Nie pamiętała, co zrobiła, czemu była we krwi. Dręczyły ją za to koszmary...
W szpitalu poznaje Topornika. Stają się dla siebie bliscy, mimo, iż widzą sie tylko częściowo przez mysią dziurę w ścianie. Zaczyna ich łączyć więź. Topornik wierzy w jej opowieść o Króliku, natomiast Alicja próbuje wierzyć w Dżaberłaka, z którym jej nowy przyjaciel ma dziwną więź.
Po dziesięciu latach w niewoli, Dżaberłak ucieka, tym samym ze szpitala ucieka Alicja i Topornik. I wtedy zaczyna się ich przygoda. Przygoda pełna podróży, usłana krwią, strasznymi ludźmi, wieczną przemocą i zagadkami. Bowiem Alicja nie jest zwykłą dziewczyną, a Topornik pomimo swego szaleństwa jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem, który także dużo przeszedł. Nasi bohaterowie nie tylko muszą dowiedzieć się, a właściwie przypomnieć sobie, co przeżyli, ale także muszą pokonać Dżaberłaka. A na ich drodze znajdą się i źli ludzie, i czarownicy, potwory i inne bajkowe istoty. Czy im się uda? Czy pogodzą się ze swoją przeszłością? Czy w ogóle czeka na nich jakaś przyszłość?
Bajka. Tak, to jest bajka. Bajka dla dorosłych ludzi o mocnych nerwach. Bajka pełna okropnych rzeczy. Opisów rzeźni tak realnych, że momentami nie trzeba było zamykać oczu, by to wszystko widzieć. Świat przedstawiony w sposób obrzydliwy, podły. Momentami dopadały mnie prawdziwe mdłości, dawno nie czytałam czegoś takiego... I pomijając fakt, że wszystko, ale naprawdę wszystko było pełne czarów, magii... niektóre postępowania Bossów są w dzisiejszych czasach dość powszechne. Tym bardziej przerażająca staje się ta historia.
Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Tak, jest brutalna, mało tu szczęśliwych zakończeń. Mało współczucia, za to ogrom przemocy i krwi. Stare Miasto opisane barwnie, tak barwnie, że czułam ten smród unoszący się ponad ulicami. Czułam ciemność i zło, prawdziwe zło. Byłam tam, razem z Alicją i Topornikiem wędrowałam, szukałam, bałam się, złościłam, płakałam i znów szukałam. To była nie lada przygoda. Pełna okropności, ale jednocześnie ciekawa i zajmująca. Czy chciałabym więcej? Tak. Jestem bardzo ciekawa, czy Stare Miasto odżyło. Jestem ciekawa, czy Topornik i Alicja zostali ze sobą. I czy w końcu odnaleźli Jenny.
Na końcówkę nie mogę nie wspomnieć o przepięknym wydaniu. Okładka sama w sobie jest świetna, przyciąga wzrok. Cieszy oczy. Rysunki w środku także niezastąpione. I zakładka do kolekcji. Cud, miód i maliny!
Podsumowując. Książka nie jest dla każdego! Dlatego nie będę ani polecać, ani zniechęcać. Osobiście się nie zawiodłam, pomimo kilku wad. Ciągnęła mnie do siebie, dlatego, gdy w przyszłości będzie kontynuacja, na 100% kupię. Pomimo faktu, że uwielbiam horrory, wolę jednak mniej brutalne historie... "Alicja" dała mi morze emocji. I wiem, po prostu wiem, że musiała być w tak obrazowy sposób pokazana. Nie zapomnę o niej długo, to jest pewne.
Ps. Też bym podążała za białym królikiem 👌😉