"(…) gdyż to opowieść ku przestrodze, nie ku zarozumiałości, opowieść, którą pisząc, dopiero nieco pojmować zaczynamy".
Jeśli wychodzić ze swojej czytelniczej strefy komfortu to właśnie z taką książką, jak "Suplementy siostry Flory". Książką trudną, zarówno na poziomie językowym, jak i fabularnym, która wydaje się literackim eksperymentem. Czy udanym? Jeśli mierzyć ten wynik sumą nieoczywistości i wszechobecnego absurdu skąpanych w rytualnej beczce z kiszoną kapustą to jak najbardziej tak.
Stanisław Szyc mieszkał na wsi, a szkołę średnią kończył w Krakowie. Obecnie studiuje kulturoznawstwo i pracuje jako urzędnik. Jest pewien, że odnalazłby się w pracy księgowego, chciałby mieszkać nad morzem, bo nie lubi gór. Zna się na pracach gospodarskich i ma przysłowiową rękę do roślin. "Suplementy siostry Flory" to jego debiut literacki.
Zgromadzenie Karmelitanek Bosych. Siostra Flora to Podprzeorysza od przyziemności, której widzenie pod postacią Matki Bożej nakazało przesunąć nieprzesuwalne święto. Gdy pod jabłonką czekają na odkrycie ludzkie kości, klasztorna krowa Gwiazdula cieli się latem. W międzyczasie konflikt siostry Przeoryszy Anny a Jesu z siostrą Florą nabiera na sile.
Debiut Stanisława Syca zaskakuje niespotykaną obecnie narracją stylizowaną na archaiczne już przecież teksty religijne. Niezaprzeczalnie więc na samym początku czytania pojawia się trudność w odbiorze takiej prozy, która pod płaszczem zdań wielokrotnie złożonych i wielu słownych powtórzeń, wymaga głębokiego skupienia, a czasami nawet powrotu do konkretnych akapitów. Muszę jednak przyznać, że z biegiem rozwoju akcji, wyodrębnianie z tekstu potrzebnych treści staje się coraz łatwiejsze, bo świat przedstawiony przez autora jednocześnie śmieszy i zatrważa.
"Suplementy siostry Flory" to książka, która angażuje czytelnika obrazem rzeczywistości, w jakiej absurd zgrabnie łączy się z ironią i w jakiej mocno symboliczna krowa Gwiazdula staje się niemal pierwszoplanową bohaterką ukazanej historii. Rzeczywistością, w której sacrum polemizuje z profanum, a oblicze Kościoła przedstawione za pomocą Zgromadzenia Karmelitanek Bosych wydaje się nadzwyczaj trafne. Zbuntowany klasztor i jego losy to niezaprzeczalnie opowieść o naszym społeczeństwie, w której, jak w soczewce możemy czytać o skomplikowanej ludzkiej naturze.
Debiut Stanisława Syca mnie zaskoczył i na pewno jest "jakiś". To bowiem książka niepodobna do żadnej, jaką dotąd czytałam i dlatego pewnie wywołuje tak ambiwalentne uczucia. Myślę, że ciężko o jedną, właściwą interpretację tej historii, gdyż jej symbolika oraz nietuzinkowa narracja, pozwalają na wielość takowych. Pozwolę więc sobie na swoją, która twierdzi, że "Suplementy siostry Flory" to przewrotna książka napisana w kontrze do niemal wszystkiego, w tym do religii, do systemu i do ugruntowanych pokoleniowych tradycji. Amen†