Australijska Odyseja recenzja

Antypody na talerzu - "Australijska Odyseja"

TYLKO U NAS
Autor: @novemberlonery ·3 minuty
2023-11-18
Skomentuj
1 Polubienie
Bezkresna czerwień pustyni, dziwaczne kształty kaktusów, niesamowite kolory Wielkiej Rafy Koralowej i cały poczet zwierząt, których nie spotkasz nigdzie indziej — właśnie tak Australia maluje się w mojej wyobraźni. I zapewne nie tylko w mojej! Jednak muszę się przyznać z lekkim wstydem, że nigdy głębiej nie zgłębiłam historii i kultury tego fascynującego kraju.
Aż do teraz!
Z pomocą przyszła mi „Australijska Odyseja”, zabierając w fascynującą podróż przez ten tajemniczy ląd. Dzikie, nieokiełznane piękno spotyka prastare tradycje oraz współczesnych podróżników. Tu nie może być nudno!

Muszę przyznać, że książkę bardzo łatwo się czytało. Narracja pierwszoosobowa pełna komentarzy sprawiła, że można było poczuć się jak podczas słuchania relacji z podróży dobrej przyjaciółki. Na plus zasługuje ta autentyczność, a przede wszystkim szczerość. Z jaką ulgą można odetchnąć, czytając, że gdzieś na świecie inni ludzie zrezygnowali z gotowej atrakcji, bo zwyczajnie szkoda im było pieniędzy!

„Australijska Odyseja” podzielona jest na trzy części. Każda z nich pokrywa wojaże po innym regionie: południowo-wschodnim, północno-wschodnim i centralnym oraz północno-zachodnim. Jeśli chodzi o treść, znajdziemy tutaj naprawdę wszystko. Opisy spotkań pierwszego stopnia ze zwierzętami (lub widok na ich kości porozrzucane przez wiatr wzdłuż długich, opuszczonych dróg), roślin, o których egzotyce nasze mogą tylko pomarzyć, a także przemieszczania się z miejsca na miejsce. Tego ostatniego jest naprawdę sporo. My, Europejczycy, nie przywykliśmy don prawdziwie długich podróży. Nie zdajemy sobie sprawy, z tego jak odludna potrafi być Australia – przykładowo, podróżnicy są zachęcani przez mieszkańca pewnego miasteczka do udania się do sąsiedniej miejscowości, oddalonej o „jedynie” trzysta kilometrów. To mniej więcej tyle, ile z Katowic do Lublina!
Autorzy pokazują wiele ekscytujących momentów swojej podróży. Nie zapominają jednak o chwili refleksji nad nierozwagą turystów, którzy nie przewidują niekorzystnych warunków pogodowych lub nie zaopatrują się w dodatkowe paliwo. Ile prawdy jest w cytacie:

Dla wielu pająki czy węże to najniebezpieczniejsze zagrożenia czyhające a Australii. Jednak najniebezpieczniejsze na czerwonym kontynencie są odległości.

W pojawiających się opisach niesamowite jest także zderzenie kultury rdzennych mieszkańców Australii z białymi. W głowę zapadł mi fragment, gdzie opisywana jest pewne skały, „urzekające swoim majestatem i chęcią oszukania praw fizyki”. Wśród nich znajdował się pokaźny kamień – święty dla Aborygenów, niezmiernie fascynujący jako eksponat dla Europejczyków. Jak można się spodziewać, ci ostatni go przywłaszczyli… Na całe szczęście, po wieloletnim sądowaniu się, sporny głaz wrócił do prawowitych właścicieli. Problemy tego typu ukazują jednak, jak trudno jest zrozumieć obcą kulturę, pogodzić się z jej dobytkiem i zaakceptować jej bogactwo bez ingerowania w nie… Tego typu fragmenty skłaniają do głębokiej refleksji.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jestem zdania, że treść została rzetelnie opracowana; pełni funkcję zarówno rozrywkową, jak i edukacyjną. Książka domaga się docenienia nie tylko za ciekawe sprawozdanie z relacji, ale także za formę ogółem. W środku czekają fotografie z podróży. Część z nich naprawdę zapiera dech w piersiach. Skała Uluru z półokręgiem tęczy tuż nad nią, fenomenalny widok w drodze na prom w Yeppoon, zachody słońca w Parku Narodowym Kościuszko… Patrząc na zdjęcia, łatwo zgadnąć, dlaczego Australię nazywa się „czerwonym kontynentem”.

Skoro zalety mamy już omówione, przejdźmy do niedociągnięć. Początkowo bezpośrednio pierwszoosobowa narracja z opisem emocji mnie nieco irytowała, ale zgaduję, że to zwyczajnie kwestia przyzwyczajenia. Niektórzy mogą się też poczuć jak na szkolnej wycieczce przez pojawiające się dość często wstawki geograficzno-historyczno-statystyczne, które, bądźmy szczerzy, są nieco mniej interesujące od faktycznych przeżyć.

Jeśli chodzi o elementy luźniej związane z książką — jeju! Jakie to miłe uczucie zobaczyć autorów aktywnych w Internecie! Zazwyczaj jesteśmy ograniczeni do krótkiej notatki biograficznej na tyle okładki; kontekstu epoki, jeśli nam się poszczęści przeczytać coś starszego – a w tym wypadku? Można z łatwością wejść na Instagrama lub Facebooka i zobaczyć, gdzie wywiało Annę i Kamila Gryczów. Czytanie lektury w pewien sposób pozwala sobie na zbudowanie bliższej więzi z podróżnikami, która nie musi powstać podczas samego przeglądania profilów na mediach społecznościowych.

Suma summarum: to sympatyczna lektura dobra zarówno dla podróżników, jak i kanapowiczów, którzy wolą przeżywać dalekie podróże oczami innych ludzi. Przeczytanie jej z pewnością nie zaszkodzi, ale może wzbogacić o całkiem nowy sposób postrzegania Australii. Kto wie, może to początek twojej własnej, prawdziwej przygody z Antypodami?

Moja ocena:

× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Australijska Odyseja
Australijska Odyseja
Anna Grycz, Kamil Grycz
7/10

W Australii (podobno) wszystko chce cię zabić… Australia – kontynent uznawany za egzotyczny, nieodkryty i… niebezpieczny. Czy słusznie? W Australii zwykłe wyjście na balkon może zakończyć się spotka...

Komentarze
Australijska Odyseja
Australijska Odyseja
Anna Grycz, Kamil Grycz
7/10
W Australii (podobno) wszystko chce cię zabić… Australia – kontynent uznawany za egzotyczny, nieodkryty i… niebezpieczny. Czy słusznie? W Australii zwykłe wyjście na balkon może zakończyć się spotka...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Już tytuł sugeruje czego możemy spodziewać się po książce. Odyseja według Słownika języka polskiego to "długa wędrówka pełna przygód i dramatycznych zdarzeń". Czego innego można się spodziewać przemi...

@angell15 @angell15

Powiedzmy sobie szczerze, że coraz dłuższe jesienne wieczory mogą w człowieku wywołać chandrę. Szaro, buro i ponuro... a za chwilę przyjdzie zima i dopiero wtedy powieje mroźnym powietrzem. Co zrobić...

@spirit @spirit

Pozostałe recenzje @novemberlonery

Goebbels. Życie i śmierć
Goebbels człowiek, Goebbels propagandzista

Z fotografii na okładce na czytelnika patrzy człowiek. Jest elegancko ubrany i wysztywniony, powaga jego twarzy zdradza pewną posępność. Mimo tego człowiek ten wygląda d...

Recenzja książki Goebbels. Życie i śmierć
Długa droga. Samotnie między morzem a niebem
Wiatr, Morze, Jacht i Żagle

Co tak naprawdę można powiedzieć o morzu? Czy jest do bezdenna głębina, przed którą należy drżeć? Nieposkromiony żywioł, który należy okiełznać? A może wręcz przeciwnie:...

Recenzja książki Długa droga. Samotnie między morzem a niebem

Nowe recenzje

Mara Dyer. Tajemnica
Thriller psychologiczny
@candyniunia:

Jakie to było dobre! Tak bardzo dobre, że nadal mi chodzi po głowie mimo, że minęło kilka dni (i kilka książek) od jej ...

Recenzja książki Mara Dyer. Tajemnica
Strychnica
Zawód.
@mori:

Ta książka jest dowodem na to, że nie ważne, jak dobrze pomysł wygląda na papierze, żeby książka była dobra, potrzeba j...

Recenzja książki Strychnica
Śmierć w blasku fleszy
Śmierć w blasku fleszy
@Marcela:

Alek Rogoziński - twórca 45 powieści kryminalnych i obyczajowych. W swoich książkach morduje zawsze z przymrużeniem oka...

Recenzja książki Śmierć w blasku fleszy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl